Dziennik „Polska” dopatrzył się innego dowodu — atomowego. Nasz kraj ma kupić od Francji elektrownię jądrową, bo jak cytuje „Polska” Tuska, „Francuzi byliby w tym projekcie bardzo atrakcyjnym partnerem”. Toż to prawdziwa polityka (zagraniczna) miłości.
O Sarkozym w gazetach niewiele mniej niż o goszczącym go Lechu Wałęsie. Połączył ich w komentarzu Piotr Zaremba z „Dziennika”. Słowa Sarkozy'ego o decydującej roli Polski i „Solidarności” w rozmontowywaniu komunizmu, pisze Zaremba, „powinny być miodem na serce każdego Polaka”. I chyba są. „Jeśli zbyt wygórowane mniemanie Wałęsy o własnej roli ma być ceną za wprowadzenie solidarnościowej rewolucji do europejskiego kanonu — to po stokroć warto tę cenę zapłacić. Nie rezygnując ze szczegółowych historycznych obrachunków podejmowanych w gronie polskich historyków czy publicystów” — uważa komentator „Dziennika”. Nic dodać, nic ująć.
W „Gazecie Wyborczej” aż dwa komentarze redakcyjne o Wałęsie. I dwa najciekawsze cytaty: „Jak wiadomo, nikt bardziej nie szkodzi Polsce niż sami Polacy” (to Jarosław Kurski) oraz „Ilu Polaków, tylu Wałęsów” (Rafał Kałukin, który w przeciwieństwie do Zaremby uważa, że niewygodnych pytań Wałęsie „nie warto stawiać”).
W „Dużym Formacie” dwa ciekawe wywiady, dwa horrory, jeden o historii (i na serio), drugi o przyszłości — ekologiczno-meteorologicznej (chyba niezbyt na serio). Pierwszy z Maksem Färberböckiem, niemieckim reżyserem i scenarzystą filmu o Niemkach gwałconych przez żołnierzy Armii Czerwonej. „Niemieckie kobiety uwielbiały bohaterów, popadały w stan chorej adoracji Hitlerem”, a potem „z dystansem [już zgwałcone] patrzyły na swoich złamanych mężów wracających z wojny”. Najciekawsze są uwagi Färberböcka o rozliczeniach z nazistowską historią w jego kraju: „Nam się wydaje, że żaden inny kraj na świecie nie przepracował swojej historii tak jak my. O winie za Holokaust potrafimy mówić zawsze i wszędzie. Ale całe to analizowanie przeszłości odbywa się w sferze abstrakcji. Żałujemy, ale nic przy tym nie czujemy. Hańby naszej historii pojedynczy Niemiec nie bierze sobie do serca”.
Te słowa wymagają zadumy, aż niezręcznie przerywać ją cytatami z drugiego wywiadu z klimatologiem profesorem Zbigniewem Kundzewiczem, który wieści, że za 40 lat nie będzie śniegu na Gubałówce, Hel będzie wyspą, w naszych ogrodach będziemy mogli uprawiać arbuzy, melony i bakłażany, a do pracy będziemy jeździć na rowerze (ja już to robię, wyprzedziłem epokę polodowcową), na deskorolkach (tego nie zrobię, za nic) albo pojazdami bez silnika spalinowego (muszę się zastanowić).