Muszę przyznać, że też poważnie martwię się postawą moich kolegów. Wzywam ich publicznie, by się nad sobą poważnie zastanowili. Nie dawać wiary oświadczeniu kapitana Służby Bezpieczeństwa?! To świadczy, drodzy koledzy, o waszym prawdziwym upadku moralnym. Dziękuję Pawłowi Wrońskiemu, że zwrócił mi uwagę na ten aspekt niskiej moralności Semki i Wildsteina.
Felieton utwierdził mnie też w przekonaniu o stopniu sztywności kręgosłupa redaktora Wrońskiego. Zresztą wiedziałem o tym od dawna, bo to „Gazeta Wyborcza” od zawsze była dla nas niedoścignionym wzorem etyki zawodowej. Wzorcem z Sevres niezależności, bezstronności i uczciwości.
„Gazeta Wyborcza” przytacza też dziś badania opinii Polaków o stanie wojennym. Wyglądają one bardzo smutno. Aż 44 procent spośród nas pozytywnie ocenia dziś decyzję z 13 grudnia 1981. Negatywnie – 34 procent. Nie ma zdania – 22 procent.
Ponieważ nie jestem może aż tak zepsuty jak Semka i Wildstein, ale jednak jako dziennikarz „Rzeczpospolitej” i ja nie jestem wolny od małości i podłości - to zapytam, czy aby przypadkiem na ten stan umysłu Polaków nie miała wpływu silna akcja promocyjna, jaką szef „Wyborczej” urządzał przez lata dwóm polskim mężom stanu i honoru (wojennego): Wojciechowi Jaruzelskiemu i Czesławowi Kiszczakowi?
Dla uproszczenia procedur informuję mecenasa Rogowskiego, goniącego w imieniu Adama Michnika publicystów po sadach, że jakby co – to pozew może przysłać na adres redakcji. Jeśli publicystyka Wrońskiego nie jest w stanie wyprostować nam kręgosłupów, to trzeba to robić przez sąd, zgodnie z najlepszymi regułami demokracji i wolnych mediów. Panie mecenasie - do dzieła.