Na wigilijnym stole tradycja walczy z nowoczesnością. Niegdysiejsze kasze ustępują miejsca ziemniakom, śledź – karpiowi, a makowce – sernikom. Z jadłospisu wypadło wiele regionalnych przysmaków: zupa z konopi – niegdyś popularna w Wielkopolsce, gotowana fasola z dodatkiem ćwikły – potrawa serwowana na Pomorzu, gołąbki nadziewane kaszą gryczaną z tartymi ziemniakami – jadane w Małopolsce, czy kisiel z owsa – lubiany na Podlasiu. Zamiast nich pojawiły się kulinarne nowości, m.in. sałatki z tuńczyka lub brokułów.
– Paradoksalnie wszelkie hamulce zatraciliśmy w czasach pustych półek, kiedy produktów się nie kupowało, ale z dużym wysiłkiem się je zdobywało – mówi Aldona Plucińska z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. – Wtedy już w Wigilię stoły się uginały od jadła. I w wielu domach przestano świętować, a zaczęto się objadać.
[srodtytul]Z buraków lub torebki[/srodtytul]
Niemal w każdym domu w czasie wigilii pojawia się barszcz czerwony lub zupa z suszonych grzybów. I jak przed laty każda gospodyni ma własny sposób na tę potrawę. – Tylko młodym brakuje czasu na ślęczenie przy garnkach – ubolewa Krystyna Raczak z Woźnik, wsi włączonej do Sieradza. – Kto by dziś robił makaron do zupy, kiedy można go kupić w sklepie. Tak samo uszka do barszczu i pierogi. Z braku czasu przygotowania skracane są do minimum. Na przykład do grzybowej wiele osób wrzuca kostki grzybowe. Tymczasem: – Wigilijną zupę gotuje się z prawdziwków na wywarze z włoszczyzny – opowiada Jadwiga Barwaśna z Woźnik, a jej sąsiadka Jadwiga Piekarczyk wspomina czasy, w których grzybowej się nie zabielało, a jeśli już, to wyłącznie mlekiem. Dlaczego? – Bo była bieda – odpowiada.
– W nielicznych domach przygotowuje się barszcz z kiszonych buraków, który był bardziej kwaśny i pikantny od współczesnego, zaprawianego sokiem z cytryny – tłumaczy Regina Rok z Muzeum Częstochowskiego. – Zdarza się, że zamiast buraków gospodynie sięgają po barszcz z torebki lub kartonika.