Eksperci i opozycja mówili wprawdzie, że przychody są przeszacowane, założony poziom wzrostu gospodarczego za wysoki i że kryzys, ale jak pamiętamy ani na szefie finansów,ani na szefie rządu nie robiło to wrażenia. Teraz zatem źle skrojony budżet trzeba sztukować. „MON dostanie mniej o 1,8 mld. (...) Zagrożone są inwestycje na lotniskach wojskowych, budowa składów paliwowych oraz nowych osiedli mieszkaniowych” – wymienia „Polska”. W resorcie zdrowia „zabraknie pieniędzy na remonty szpitali i przychodni”. „Ministerstwo spraw wewnętrznych zetnie wydatki na policję”. „Począwszy od stycznia policjanci nie dostaną dodatków i premii”. „Zrobimy wszystko, aby wystarczyło na pensje, paliwo oraz naboje” – mówi „Polsce” szef biura logistyki w Komendzie Głównej Policji.
Donald Tusk chętnie powtarza w wywiadach frazę, że strach pomyśleć coby było, gdyby w czasie obecnego kryzysu rządziła poprzednia koalicja. Wydaje się, że strach też myśleć, co jeszcze z finansami publicznymi zdarzy się pod rządami obecnej.
Tymczasem „Dziennik” donosi, że premier Donald Tusk leci na szczyt do Davos. „W tym roku najważniejszym tematem spotkania będzie światowy kryzys. Premier będzie na nim przekonywać, że Polska jest spokojną wyspą w oceanie recesji”.Przekonywać ma przede wszystkim biznesmenów. „Premier będzie mówił o Polsce,jako kraju o mocnych fundamentach gospodarczych, w którym walczymy ze skutkami kryzysu i recesji szalejącymi za naszymi granicami” – snuje nić marketingową „Dziennikowi” Sławomir Nowak, szef gabinetu premiera.
Wypada zatem Tuskowi kibicować i mieć nadzieję, że do Davos nie dotrą informacje o monstrualnej dziurze budżetowej do jakiej dopuścił obecny rząd. Wówczas urocze opowieści o„mocnych fundamentach” mogą się także w Davos skojarzyć z... propagandą.
A „Gazeta Wyborcza” na pierwszej stronie donosi, że „prąd kopnął firmy”. Po tym jak Urząd Regulacji Energetyki uwolnił ceny prądu dla przedsiębiorców (była to decyzja rządu Donalda Tuska, przypomnę dla porządku), tylko w zeszłym roku podrożał on o 25-30 procent. W tym roku: „90 procent. Nawet o tyle może podrożeć prąd dla firm w tym roku” donosi Gazeta. I twierdzi, że„przedsiębiorcy są oburzeni” i zapowiadają, iż podwyżki prądu zmuszą ich do oszczędności i zwolnień pracowników.