Rów krakowsko - gdański?

Uroczystości 4 czerwca najpewniej w Krakowie - głosi "Dziennik". Stolarz pogonił premiera - to tytuł z „Gazety wyborczej”.

Aktualizacja: 07.05.2009 14:26 Publikacja: 07.05.2009 13:24

[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/05/07/row-krakowsko-gdanski/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Ów stolarz, o którym pisze "Gazeta", to Karol Guzikiewicz - lider "Solidarności" z Stoczni Gdańskiej, którego artykuł w "GW" kreuje na współczesnego Herostratesa - skądinąd szewca, który chcąc uzyskać sławę spalił przed wiekami efeską świątynię Artemidy.

Na stronie „GW” dwa komentarze. Krakowski dziennikarz tej gazety Wojciech Pelowski wskazuje:

„Na przeniesieniu obchodów 4 czerwca z Gdańska do Krakowa nie wygrał i nie wygra nikt. Ani tryumfujący wiceprzewodniczący stoczniowej "S" Karol Guzikiewicz, ani władze Krakowa, ani krakowscy posłowie PO, którzy już wydają się z dumą firmować przeniesienie stolicy z Gdańska do Krakowa. Prawda, że pod Wawelem rząd może mieć pewność sprawnej organizacji każdej imprezy. Doświadczone w przygotowaniu wielu papieskich wizyt i rozmaitych międzynarodowych szczytów miasto nie będzie miało problemu i z „20. Rocznicą Odzyskania Wolności i Upadku Komunizmu w Europie Środkowej”. Zadba o bezpieczeństwo vipów, doda klimat i dostarczy uroczej, nobliwej scenografii. Głównym punktem uroczystości miało być jednak spotkanie pod pomnikiem Poległych Stoczniowców. A tej historii nie zastąpi 60-lecie Nowej Huty, która była kolebką krakowskiej "Solidarności". Nie zastąpią jej Wawel, największy rynek Europy, ani pulsujący knajpianym życiem Kazimierz. To nie ta historia, nie ta bajka, nie to święto.

Protestujący stoczniowcy są w tę rocznicę wpisani wspólnie z Gdańskiem. I jeśli jego dzisiejszym dramatem jest stocznia, tym bardziej powinien zostać areną rocznicowych uroczystości. Dym palonych opon nie powinien też wystraszyć ani polskiego premiera, ani zagranicznych gości. A rząd nie powinien dla święta szukać wygodnej i spokojnej scenografii.

Rocznicę bitwy pod Grunwaldem łatwo świętować w Warszawie. Łatwo i głupio. Dlatego nie przenoście nam stolicy do Krakowa. Niech 4 czerwca zostanie w Gdańsku."

Inny aspekt problemu - wyraźny w decyzji rządu rys - lekceważenie wobec stoczniowców niepokoi z kolei Ewę Milewicz. Niegdysiejsza uczestniczka strajku w sierpniu 1980 roku pisze:

„ Manifestacja „Solidarności” 4 czerwca nie powinna być powodem odwoływania uroczystości pod pomnikiem Poległych Stoczniowców. Wprost przeciwnie, stoczniowcom należy się zaproszenie na uroczystości - i tym manifestującym, i tym, którzy 29 lat temu strajkowali w Szczecinie i stoczniach Trójmiasta. A także tym, którzy w 1970 r. szli pod kule strzelających oddziałów Wojska Polskiego.

Przecież głowy państw, które przyjadą pod pomnik stoczniowców 4 czerwca, mają czcić upadek komunizmu i odzyskania wolności. Gdy więc zobaczą protestujących stoczniowców, dogłębniej zrozumieją istotę tego święta. Może usłyszą, że stoczniowcy walczyli najpierw o to, aby nie być nędzarzami, mieć co jeść i gdzie mieszkać, żeby być traktowanym jak pracownik, a nie pomiotło. Potem do spraw materialnych dodali niematerialne: wolność i solidarność. A potem niespodziewanie okazało się, że to wszystko razem oznaczało upadek komunizmu.

(..)Nawet gdy dojdzie do zadymy, to widzieli już takie u siebie, a może to nie będzie takie straszne? Może stoczniowcy pod pomnikiem Trzech Krzyży zdołają powiedzieć liderom Zachodu, jak ważne są w Polsce stocznie i wytłumaczyć to, czego nie udało się rządom PiS i PO? Dlaczego można dotować banki i przemysł samochodowy, a stocznie nie, choć to stocznie rozpoczęły upadek komunizmu? Może stoczniowcy zdołają porozmawiać z liderami państw Zachodu i wytłumaczyć im, że Unia Europejska to nie tylko rachunek ekonomiczny, któremu trzeba się kłaniać. Kłaniać się trzeba też stoczniowcom, którzy zepchnęli komunizm za burtę.”

Dziennik „Polska” oddaje głos liderowi NSZZ „Solidarność” Januszowi Śniadkowi, który mówi:

„ Niezrozumiała jest dla mnie histeria, jaka rozpętała się ostatnio w mediach. Dlaczego obecność pracowników podczas obchodów uroczystości obalenia komunizmu miałaby je zrujnować.?

Rząd boi się zadymy, którą zapowiadają stoczniowcy - pyta dziennikarka Barbara Szczepuła. Śniadek odpowiada:

"Nie wiem, czego obawia się rząd. Z mojej perspektywy widać to inaczej. Gdy mówi się o skandalu i o tym, że protesty robotnicze pod Trzema Krzyżami mogą spowodować, że ucierpi autorytet Polski w świecie, to muszę odpowiedzieć, że skandal już był! 29 kwietnia pod Pałacem Kultury w Warszawie, gdzie zebrali się przedstawiciele Europejskiej Partii Ludowej, do której należą w Parlamencie Europejskim PO i PSL. Robotnicy przyszli tam wyrazić niepokój o swoje miejsca pracy i upomnieć się o swoją godność”.

(...) Pan premier nie wykorzystał tej okazji do wywarcia presji na urzędnikach unijnych, na przywódcach innych państw europejskich. Nie powiedział, jak wielkie problemy mają stocznie.

Powiedział o tym Lech Wałęsa. Ale nie zrobił tego premier. Mało tego, zdecydował się na konfrontację. On sam albo jego ludzie wydali polecenie zaatakowania stoczniowców”.

Na łamach „Dziennika”: Michał Karnowski melancholijnie ogłasza „Tę rocznicę przegraliśmy” ale winowajcy szuka w rządzie.

„(...)Donald Tusk nie zrobił wiele, by przekonać nas, że naprawdę starał się, by hymn pochwalny na rzecz 4 czerwca wybrzmiał głośno. Mam wrażenie odwrotne. Gdy okazało się, że impreza nie wypala, zaczęto poszukiwanie pretekstu, dzięki któremu można by rakiem wycofać się z obietnic, jak to będzie pięknie i solidarnościowo. Pretekstu dostarczyli stoczniowcy zapowiadający towarzyszące obchodom demonstracje i zadymy.

Przepraszam, ale czegoś tu nie rozumiem. Od kiedy to demonstracja, nawet najostrzejsza, jest dla władzy przeszkodą do świętowania? Czy to reżim jakiś mamy czy kraj demokratyczny, gdzie najgłośniejszy nawet protest jest rzeczą całkowicie normalną? Pozostańmy więc przy słowie „pretekst”.

Ma to wszystko wyjątkowo gorzki smak. Ma w sobie coś z takich zachowań politycznych jak ojcobójstwo mentora, jak wyparcie się własnych korzeni. Bo jeśli nawet ludzie „Solidarności” z tego młodszego rzutu, dla których triumf czerwcowy był przeżyciem pokoleniowym, jeśli oni nie cenią tego święta, to może ono w ogóle nie jest ważne? Może ten dzień przede wszystkim zamykał PRL, a nie naprawdę otwierał wolność? Ale gdy rzucam tę myśl starszym koleżankom i kolegom, z tego samego co Tusk pokolenia, z tego samego nurtu „Solidarności”, rzucają się na mnie ze złością. Iwołają: „Nie, to był dzień wielki, dzień zwycięstwa. To się już nigdy nie powtórzyło”. No dobrze, a więc dlaczego tak po macoszemu traktowany? Państwo wybaczą, dziś nie mam odpowiedzi.”

Smutna ta puenta dzisiejszego przeglądu.

No cóż - może zbyt dużo dzieli nas na co dzień by w uroczysty dzień rocznicy udawać się mogła iluzja jedności. Szczególnie gdy jedni chcą być właścicielami polskiego sukcesu po 1989 roku. A innym tym co "nic nie rozumieją", jak gdańscy stoczniowcy - przypadać ma w takich show rola milczących statystów.

[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/05/07/row-krakowsko-gdanski/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Ów stolarz, o którym pisze "Gazeta", to Karol Guzikiewicz - lider "Solidarności" z Stoczni Gdańskiej, którego artykuł w "GW" kreuje na współczesnego Herostratesa - skądinąd szewca, który chcąc uzyskać sławę spalił przed wiekami efeską świątynię Artemidy.

Pozostało 95% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo