Ma się wrażenie uczciwej rozmowy o ważnym kawałku przeszłości. Modzelewski mówi z goryczą i unika prostych podsumowań, cierpko kpi ze swoich rewizjonistycznych mrzonek z lat 60. („nie jestem w stanie tego dziś czytać“), ale myśli o tamtych działaniach i postawach z sympatią.
„Szybko się połapał, że budujemy co innego niż chciał (…) Do końca życia robił potem publiczny rachunek sumienia. Jego uczniowie uważali, że zwariował“ - mówi Modzelewski. Choć sporo możnaby zarzucić Kuroniowi z lat 90., to opinia wariata – którą sam doskonale pamiętam – w kręgach dobrze sytuowanych materialnie i psychicznie, powoduje, że nie sposób go po ludzku nie lubić. Czasy mamy takie, że w publicznych sprawach jest się albo wariatem, albo świnią.
Te same wątki, co w rozmowie z Modzelewskim, poodnajdujemy w paru innych miejscach, tyle że już bez takiej uczciwości. Marcin Król w „Europie“ narzeka, że nierówności w Polsce rozkwitają, pisze o „coraz większej rzeszy białych Murzynów“, odkrywa przed wszystkimi nieznany dotąd fakt, że ok. 20 proc. zatrudnionych zarabia ok. tysiąca miesięcznie, pisze o wykluczonych z budowania projektu wspólnoty patriotycznej i nowoczesnej Polski. Dodaje, że zamiast jednego społeczeństwa lepiej mówić w Polsce o funkcjonowaniu setek jeśli nie tysięcy zamkniętych (w sensie Popperowskim) społeczności, czyli układów przez małe u. „Tego wszystkiego zamożni ludzie w wielkich centrach miejskich po prostu nie wiedzą i wiedzieć nie chcą. Nie chcę też tego wiedzieć politycy i publicyści“. Na szczęście Marcin Król to wszystko im wykrzyczy i dorzuci parę recept w stylu „stworzyć szanse“.
Tuż obok w „Europie“ socjolog Henryk Domański o tym samym, ale bliżej faktów. Jego tekst przy liryzmie Króla brzmi drętwo, ale warto się dowiedzieć, że „nierówności edukacyjne“ na początku XXI wieku nie odbiegają jednak w znaczącym stopniu od sytuacji w latach 80. i we wcześniejszym okresie“ a „hierarchie społeczne są raczej źródłem stabilności niż kontestacji stosunków społecznych“.
Wie o tym dobrze Grzegorz Schetyna (notabene wedle cytowanych u Domańskiego badań jego prestiż jako ministra powoli od 2004 r pnie się w górę i właśnie wyprzedził prestiż sprzątaczki). W Magazynie Dziennika mówi: „Spokój dla ludzi to też jest atut. (…) Mówi się, że PO to partia postpolityczna. Ja odpowiadam: a może taka właśnie dziś jest potrzebna?“. A w innym miejscu: „Budujemy ją tak, by była na zawsze“. Miłośnicy żucia kitu docenią zapewne jeszcze takie cudo jak „Platforma jest partią zarządzaną twardą ręką ale jednocześnie jest realnie spluralizowana i zdemokratyzowana“. Ale przez większość wywiadu wicepremiera cechuje jego przysłowiowa przytomność; zaznaczając , że „w polityce nic nie jest dane na zawsze“ zajmuje się unikaniem odpowiedzi o konkretne personalne rozgrywki na partyjnym topie. Mieszkańcy Wrocławia docenią z pewnością wiadomość, że już mogą się oswajać z myślą o nowym prezydencie, bo z obecnym Schetyna jeszcze nie skończył się rachować: „zobaczymy na ile Dutkiewicz będzie zajmował się „wielką“ polityką, a na ile będzie miał czas żeby zadbać o Wrocław“. Festung Breslau ma szczęście do oblężeń.