Drzewiecki będąc ministrem sportu wysłał na trzy miesiące przed wybuchem afery hazardowej pismo, w którym zrezygnował z wprowadzenia dopłat od automatów do gier, na czym zależało hazardowym biznesmenom. Po tym, jak media ujawniły aferę Drzewiecki podkreślał, że nie wiedział, co podpisuje.
– Trudno byłoby, żebym każde pismo brał i rozkładał ustawy i sprawdzał, co się kryje pod danym artykułem – mówił Drzewiecki.
Minister ponownie stał się zwolennikiem dopłat dopiero 2 września 2009 roku, po tym, gdy mógł już wiedzieć o akcji CBA po domniemanym przecieku.
Okazuje się, że w międzyczasie jego rezygnacja z dopłat została zaakceptowana przez prowadzące ustawę Ministerstwo Finansów. A więc jego lobbing był skuteczny. „Wiadomości” dotarły do kluczowego dokumentu z 7 lipca, czyli tydzień po pierwszym piśmie Drzewieckiego. Stało się to przed tym, jak Mariusz Kamiński poinformował o aferze premiera.
Anna Cendrowska z resortu finansów napisała do zastępcy dyrektora departamentu kontroli gier: „W związku z wycofaniem się przez Ministra Sportu i Turystyki z propozycji wprowadzenia rozwiązań ustawowych dotyczących poszerzenia katalogu gier objętych opłatami (...), z projektu ustawy (...) zostaną usunięte dotychczasowe propozycje zmian w tym zakresie”.