Tomasz Lis dostanie 100 tys. zł, a jego żona 150 tys. zł, gdyż doznała większego uszczerbku. Chodzi o serię artykułów ukazujących ich w niekorzystnym świetle.
Sąd wytknął tabloidowi, że nie mógł publikować zdjęcia domu Lisów ani ich zdjęć wprawdzie z miejsc publicznych, ale na których zamieszczenie nie miał zgody bohaterów. Niedopuszczalne było m.in. napisanie, że Hanna Lis walczy o alimenty (tu naruszono także prywatność dzieci), czy słów, że „Lis potrzebuje dentysty”.
„SE” ma zaprzestać naruszania prywatności Lisów, śledzenia ich, robienia zdjęć z ukrycia, i przeprosić za sprzeczne z prawem rozpowszechnianie informacji (i zdjęć) z życia prywatnego.
Sąd uznał natomiast, że gazeta mogła podać informację o wysokości zarobków Lisa w TVP. I dodał, że „zadośćuczynienie nie może zamykać ust prasie”.
To ostatnie sformułowanie będzie jedną z podstaw apelacji, którą w imieniu „SE” przygotowuje mec. Paweł Podrecki. Chce on dowieść, że zasądzona kwota jest wygórowana. Z kolei pełnomocnik Lisów mec. Maciej Ślusarek nie kryje satysfakcji, choć podkreśla, że jego klienci żądali 400 tys. zł.