Ze sklepowych wystaw i przystanków zniknęły już portrety pamięciowe, kobiety przestały kupować gaz i nosić sól w kieszeniach, a dla taksówkarzy skończył się okres prosperity. Zielona Góra dziś nie boi się gwałciciela. Teraz jest wściekła.
– Na kobiety, które powymyślały napady. Przez nie wszyscy umieraliśmy ze strachu. Jak widać, chyba niepotrzebnie – mówi jedna z mieszkanek. Chyba, bo nutka niepewności pozostaje. Choć niektórzy są przekonani, że gwałciciel nigdy nie istniał, inni twierdzą, że tylko się schował, przyczaił.
[srodtytul]Człowiek z bliznami[/srodtytul]
25 stycznia policja wydała komunikat o poszukiwaniach sprawcy (bądź sprawców) trzech brutalnych napaści na kobiety. Doszło do nich w Zielonej Górze, w ciągu zaledwie czterech dni. Jedna z ofiar została pobita, inna pocięta żyletką. Napady miały podtekst seksualny. Komunikatowi towarzyszył portret pamięciowy przedstawiający młodego mężczyznę z przeoraną bliznami twarzą. A także informacja o 3 tysiącach złotych nagrody za pomoc w jego ujęciu.
Nazajutrz portret przedrukowała jedna z lokalnych gazet. Kilka dni później ruszyła lawina zgłoszeń od poszkodowanych.