Dalsze obiektywne pytania brzmią: "Czy wszyscy w redakcji sprzyjają PiS?" oraz "Często szefowie "Wiadomości" powoływali się na rozmowy z Pałacem [Prezydenckim - MS]?".
Rozmowa ta jest jeszcze ciekawsza, jeśli zestawimy ją z innym "newsem" Agnieszki Kublik w "GW", kilka stron dalej. Chodzi o projekt PO, by korzystając z okazji do odwołania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, zmienić zarządy TVP i PR. Jak pisze autorka, PO chce "zmniejszyć wpływ polityków (posłów i senatorów) na wybór władz publicznej telewizji i radia." Na czym będzie polegało zmniejszenie wpływu? Otóż trzech z siedmiu członków Rady Nadzorczej TVP będzie powoływanych przez trzech ministów (skarbu, kultury i finansów). To oczywiste odpolitycznienie. Dalszym uniezależnieniem mediów od polityki będzie wprowadzenie mechanizmu "odwołania członków rad nadzorczych w trakcie kadencji". Wiadomo, jeśli politycznie powołana KRRiT lub odpowiedni ministrowie zyskują prawo odwołania swoich członków rad nadzorczych (teraz zabrania tego wyrok Trybunału Konstytucyjnego), oznacza to uniezależnienie mediów od polityki. Wolne żarty!
Powiedzmy wprost: na przełomie 2005/06 PiS szybciutko wymienił KRRiT i powołał władze telewizji publicznej. Platforma po trzech latach niepowodzeń chce zrobić to samo. Tylko czemu, u licha, nazywać to odpolitycznieniem?
A jednak "Gazeta Wyborcza" mogłaby za coś pochwalić TVP. Tym, co ucieszyłoby kolegów z "GW" jest informacja dzisiejszej "Polski The Times." Otóż TVP odcięła telewizję Trwam, będącą częścią medialnego imperium o. Tadeusza Rydzyka, od sygnału satelitarnego. TVP zrobiła to z oszędności, ale ideologiczny przekaz tej decyzji jest jasny.
W "Dzienniku Gazecie Prawnej" ciekawy wywiad z Bronisławem Komorowskim. Nie dowiadujemy się, jak sobie wyobraża pan marszałek Polskę. Pada tam jednak niezwykle trafne sformułowanie. "Uważam, że nie ma sprzeczności między wizją państwa liberalnego w rozwiązaniach gospodarczych a solidarnego w wymiarze społecznym. Na tym polegało nieszczęście Polski, że próbowano w sposób sztuczny wykopać rów między Polską akceptującą wolność jednostki i wolny rynek a tradycją niepodległościową i mechanizmami solidarności. Tu nie ma żadnej sprzeczności." To prawda, ten podział był błędny, choć politycznie okazał się skuteczny. Dobrze by było, by w Polsce solidarność szła w parze z wolnością, a tradycja niepodległościowa z likwidacją zbędnej biurokracji. Szkoda tylko, że Platforma, w której Marszałek Sejmu pełni niepoślednią rolę, ochoczo włączyła się pięć lat temu w zaproponowaną przez sztabowców PiS wojnę Polski liberalnej z solidarną. Należy się jednak cieszyć, że dziś uważa inaczej.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/szuldrzynski/2010/05/26/jak-wyborcza-odpolitycznia-publiczne-media/" "target=_blank]blog.rp.pl/szuldrzynski[/link]