Koncert "Freedom Symphony – Tribute to Solidarity" na 3 tys. widzów miał być ozdobą szczecińskich obchodów 30-lecia podpisania Porozumień Sierpniowych. W programie były m.in. pokazy multimedialne na ekranach zwisających ze stoczniowej suwnicy, orkiestra symfoniczna, chóry, performerzy. I gwóźdź programu – utwór skomponowany specjalnie ku czci "S". Wszystko to w zakładzie, w którym tworzyła się historia.
– Koncert wymagał miejsca godnego, by uczcić taką rocznicę – mówi Rafał Roguszka, dyrektor Klubu XIII Muz, głównego organizatora imprezy. – Stocznia była miejscem oczywistym.
Ale koncertu tam nie będzie, choć wydano już część zaproszeń. W ostatniej chwili trzeba było zmienić lokalizację i datę (na amfiteatr i 26, a nie 27 sierpnia), bo Roman Nojszewski, zarządca upadłej stoczni, odmówił zgody, powołując się na względy bezpieczeństwa. Nojszewski nie chciał rozmawiać z "Rz". W Agencji Rozwoju Przemysłu, która z nim współpracuje, usłyszeliśmy nieoficjalnie: "po tragedii w Niemczech na Love Parade (w tunelu w Duisburgu z powodu paniki zginęło 19 osób – red.) decyzja zarządcy jest zrozumiała".
W 2005 r. nie było jednak problemu z Requiem Krzysztofa Pendereckiego, które zgromadziło w stoczni 6 tys. osób. – I tym razem nic nie zapowiadało kłopotów – mówi Roguszka. – Zadbaliśmy o szczegóły, było kilka wizji lokalnych, ustalenia, aprobata służb technicznych stoczni, nikt nie wskazywał na zagrożenia. A my dzięki współpracy z firmą, która obsługiwała m.in. Open'er Festival (impreza na 100 tys. osób – red.), gwarantowaliśmy wszelkie zabezpieczenia.
[srodtytul]Polityczne konteksty[/srodtytul]
– Nie wierzę, żeby zarządca podjął decyzję sam, bez sugestii z góry – mówi Jurek. Nieoficjalnie związkowcy wskazują na konflikt w lokalnej PO: – Pomysłodawcą zorganizowania koncertu w stoczni był prezydent Szczecina Piotr Krzystek, więc jego oponentom było na rękę zablokowanie imprezy.