Odświętnie było tylko na początku. Najpierw na telebimie w hali sportowo-widowiskowej Arena w Warszawie pokazano przesłanie Bronisława Komorowskiego do kolegów z jego byłej partii. – Zostawiam znaczną część serca w Platformie, ale też w Platformie lokuję moją część nadziei na przyszłość. Nadzieję, że będziemy wspólnie modernizowali Polskę – mówił prezydent. I dziękował za pomoc w kampanii.
W pierwszym rzędzie słuchali go Donald Tusk i marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna. Przewodniczący partii szybko zmienił nastrój.
– Jeśli ktokolwiek na tej sali, na której są przywódcy PO, w sukcesie Platformy i zaufaniu Polaków szuka sposobu na realizację własnej ambicji, pomylił sale, nie powinien wśród nas siedzieć – grzmiał Tusk.
Podkreślał, że zwycięzcy biorą na siebie ciężki obowiązek.
– Wystarczającą nagrodą jest dla polityka zdobycie zaufania ludzi, nasze działania mają być zawsze ważniejsze niż osobiste ambicje.