Meksyk najbardziej niebezpieczny dla dziennikarzy

Od początku roku podczas wykonywania obowiązków zginęło 36 dziennikarzy. Najwięcej w Meksyku

Publikacja: 31.10.2010 01:01

Meksyk najbardziej niebezpieczny dla dziennikarzy

Foto: ROL

To była piąta reporterska misja Ruperta Hamera w Afganistanie. 9 stycznia w prowincji Helmand kolejny raz towarzyszył patrolowi amerykańskich marines. Opancerzony samochód wojskowy, którym podróżowali, wjechał nagle na ukryty na drodze ładunek wybuchowy. Powietrzem wstrząsnęła eksplozja. 39-letni brytyjski dziennikarz zginął na miejscu. Poległo także dwóch żołnierzy, a pięć osób (m.in. fotoreporter Philip Coburn) zostało rannych.  

Hamer od 12 lat pracował dla „Sunday Mirror”. Był doświadczonym korespondentem wojennym, relacjonował m.in. konflikty na Bliskim Wschodzie i w Azji. Pozostawił żonę i troje dzieci w wieku sześć, pięć i półtora roku.

16 września meksykańscy fotoreporterzy z Ciudad Juarez – Carlos Santiago Orozco i Carlos Sanchez – wyszli z redakcji „El Diario” na lunch. Podjechali samochodem do restauracji w centrum handlowym, ale nie zdążyli wysiąść. Przed autem wyrósł jak spod ziemi uzbrojony osobnik i zaczął strzelać do mężczyzn przez szybę z bliskiej odległości. Podziurawiony kulami jak sito 21-letni Orozco zginął na miejscu. Jego ciężko rannego kolegę udało się uratować.  

Redakcja „El Diario” nie miała wątpliwości, że zamach był zemstą za publikacje gazety demaskujące działalność mafii narkotykowej. Niedługo przedtem gangsterzy zamordowali czołowego specjalistę tej gazety od przestępczości. Sprawców nie wykryto. W dniu pogrzebu Carlosa Orozco „El Diario” opublikowała na pierwszej stronie bezprecedensowy, dramatyczny apel do mafii.

„Jesteście de facto władzą w tym mieście, bo instytucje państwa nie są w stanie chronić naszych kolegów. Nie chcemy więcej śmierci. (...) Powiedzcie nam, czego od nas oczekujecie jako gazety?” – pytała redakcja gangsterów. 

Według danych organizacji Reporterzy bez Granic w pierwszych dziesięciu miesiącach 2010 roku zginęło na świecie 36 dziennikarzy. To o połowę mniej niż w roku ubiegłym i najmniej od roku 2002.

– Liczba ofiar śmiertelnych wśród dziennikarzy zaczęła rosnąć po wybuchu wojny w Iraku – mówi „Rz” Vincent Brossel, szef biura Azja-Pacyfik tej organizacji.

– W 2007 roku w samym Iraku zginęło 47 dziennikarzy. Jednak gdy Amerykanie zaczęli odnosić coraz większe sukcesy w dławieniu rebelii, w kolejnych latach liczba zabijanych reporterów spadała, wpływając na poprawę ogólnej statystyki – tłumaczy.

W ubiegłym roku duża liczba ofiar nie była już efektem wojny irackiej, tylko jednej masakry na Filipinach.

– W bezprecedensowej masakrze w Ampatuan na wyspie Mindanao zginęło ponad 30 naszych kolegów – mówi Brossel. – W listopadzie 2009 roku opozycyjny kandydat na gubernatora prowincji zaprosił tam dziennikarzy z okazji rejestracji jego kandydatury. Gdy jechali w konwoju, zatrzymały ich uzbrojone bojówki jego rywala. Dokonali na nich rzezi. Zginęło 57 osób, oprócz dziennikarzy także członkowie rodziny kandydata i jego współpracownicy – opowiada.

Od 1992 roku na Filipinach życie straciło 70 dziennikarzy, prawie połowa była przed śmiercią torturowana.  

W tym roku najbardziej niebezpiecznym dla dziennikarzy krajem jest Meksyk. Zginęło tam do listopada siedmiu naszych kolegów, podczas gdy w kolejnych krajach na liście – Pakistanie i Iraku – po pięciu.  Ostatnia ofiara w Iraku to 27-letnia gwiazda dziennikarstwa Tahrir Kadim Dżawad. Od pięciu lat pracował jako wolny strzelec, dostarczając różnym stacjom telewizyjnym materiały filmowe z najbardziej gorących miejsc w kraju.

– Jeździ tam, gdzie inni boją się pojechać – mówiono o nim w branży. 4 października Dżawad wsiadł do samochodu i wyruszył do Faludży, by nakręcić kolejny materiał. Nie wiedział, że pod podwoziem jego auta ktoś zamontował magnetyczną bombę. W okolicach Garmy, na zachód od Bagdadu, potężna eksplozja rozerwała samochód. Dżawad zostawił żonę i pięcioro dzieci. Sprawców jego śmierci nie odnaleziono. 

Od 1992 roku na świecie zginęło 838 dziennikarzy: 35 proc. na wojnach, 39 proc. z przyczyn politycznych.

To była piąta reporterska misja Ruperta Hamera w Afganistanie. 9 stycznia w prowincji Helmand kolejny raz towarzyszył patrolowi amerykańskich marines. Opancerzony samochód wojskowy, którym podróżowali, wjechał nagle na ukryty na drodze ładunek wybuchowy. Powietrzem wstrząsnęła eksplozja. 39-letni brytyjski dziennikarz zginął na miejscu. Poległo także dwóch żołnierzy, a pięć osób (m.in. fotoreporter Philip Coburn) zostało rannych.  

Hamer od 12 lat pracował dla „Sunday Mirror”. Był doświadczonym korespondentem wojennym, relacjonował m.in. konflikty na Bliskim Wschodzie i w Azji. Pozostawił żonę i troje dzieci w wieku sześć, pięć i półtora roku.

Pozostało 84% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo