Producentowi filmowemu oraz jego synowi Marcinowi R. zarzuca wręczenie łapówki i organizowanie fałszywych dokumentów o stanie zdrowia. Miały one odsunąć od Lwa R. odsiadkę kary 2,5 roku więzienia, na jaką został skazany za pomoc w płatnej protekcji wobec spółki Agora. Producent i jego syn nie przyznają się do winy. Grozi im do dziesięciu lat więzienia.
Lew R. to najbardziej znana osoba w głośnym śledztwie dotyczącym wystawiania fałszywych zwolnień lekarskich za łapówki, które prowadzi łódzka prokuratura. W procederze mieli brać udział lekarze, adwokaci i ich klienci. Według prokuratury dzięki fałszywkom skazani i podejrzani unikali aresztu i zasądzonych kar. O tym, jak miały wyglądać starania Lwa R. o zdobycie fałszywych zaświadczeń lekarskich, opowiedział łódzkim śledczym pośrednik Konrad T., który ma status świadka koronnego. Według jego relacji producent dotarł do niego przez warszawskiego adwokata Roberta D. (też zasiądzie na ławie oskarżonych), a zaświadczenie o ciężkim stanie zdrowia wydał mu lekarz z centrum rehabilitacji w Konstancinie. Miał w nim stwierdzić u producenta „przewlekłą dyskopatię lędźwiową“ i cukrzycę.
Gdy sprawa wyszła na jaw, a fałszywe zaświadczenia lekarskie zaczęła badać prokuratura, producent usłyszał zarzuty. W areszcie spędził pół roku, wyszedł jesienią 2009 r. po wpłaceniu kaucji.
– Akt oskarżenia w tej sprawie trafi do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieście – poinformował Jarosław Szubert, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi.
Łódzcy śledczy umorzyli natomiast sprawę byłych adwokatów R.: Marka Małeckiego i Piotra Rychłowskiego, choć wcześniej zarzucili im utrudnianie postępowania karnego z 2005 r.