Tylko tytuł mnie uwiera. Bo jeśli do raportu MAK dodamy wczorajszą konferencję, wcale nie będziemy znali całej prawdy. Ani nie poznamy odpowiedzi na wszystkie pytania. Choćby na to, czemu MSWiA ze swą prezentacją czekało tydzień. I dlaczego o tym, co działo się na stanowisku kontrolerów lotu w Smoleńsku (celowo nie piszę na wieży, bo to był niski barak) opinia publiczna dowiaduje się dokładnie dziewięć miesięcy po tym, jak strona polska weszła w posiadanie dokumentujących to nagrań.
Zresztą na drugiej stronie „GW” Roman Imielski wymienia całą listę pytań związanych z działaniem rosyjskich kontrolerów, które pojawiły się po wczorajszej konferencji. W tym najważniejsze: „dlaczego kontrolerzy kategorycznie nie zabronili Tu-154 podjęcia próby lądowania”. I stawia ciekawy wniosek: „Fachowcy z komisji Millera powinni byli krok po kroku tłumaczyć, gdzie błąd popełniła załoga, a gdzie kontrolerzy. Mam nadzieję, że tak to zostanie ujęte w końcowym polskim raporcie.”
Dalej w „GW” artykuł Renaty Grochal pt. „Tusk kontratakuje”. Jak to mawiają, lepiej późno niż wcale. W tekście anonimowy rozmówca „GW” z Platformy mówi, że „premier był zdruzgotany raportem MAK”. To prawda, był tak załamany, że potrzebował 27 godzin na zwołanie konferencji prasowej. I prawie doby, by samolotem dostać się z Włoch do Polski. To prawdziwa miara rozpaczy, w jaką popadł.
I jeszcze ciekawy komentarz Marcina Wojciechowskiego. Twierdzi, że obie strony popełniły błędy. Rosja, usiłując ukryć informacje o zachowaniu kontrolerów, popsuła sobie reputację. Z drugiej strony Polska powinna była wywierać polityczny i dyplomatyczny nacisk na Rosję w sprawie raportu. Pisze wprost, że to wina Donalda Tuska, który „zaniedbał relację z Putinem”. „To do Putina zależało, jaki będzie ostateczny kształt raportu Mak oraz jaki Rosjanie wybiorą sposób zamknięcia tragedii – ostry czy kompromisowy”. Zwraca również uwagę, że stosunkom dyplomatycznym nie służył trwający od kwietnia wakat na stanowisku ambasadora RP w Moskwie.
Na stronie 13. komentarz polityczny Jacka Fedorowicza. Kompletnie nie rozumie on, czym jest raport MAK – widać nie czytał ostatnio nawet „Gazety Wyborczej”. Felietonik jest tak obrzydliwy, że wszystkim szczerze polecam ominięcie go szerokim łukiem.