Jak informuje komentator „GW” Wojciech Orliński - „pomysłodawcy - studenci Piotr Stohnij i Łukasz Szymaszek - proponują, by 3 lutego ogłoszono dniem bez medialnych dyskusji o katastrofie smoleńskiej. Bez polityków oskarżających się nawzajem o chamstwo i zaprzaństwo, bez domorosłych specjalistów od techniki lotniczej, bez przecieków i spekulacji.”
” - Nie ulega wątpliwości, że katastrofa smoleńska jest wielką tragedią narodową - piszą autorzy apelu. Nie jest naszym celem umniejszanie jej znaczenia. Uważamy, że powinna zostać wyjaśniona, ale polski dyskurs koncentruje się na tej sprawie niemal w 100 proc. A są przecież inne ważne kwestie: finanse publiczne, emerytury, likwidacja KRUS. Chcielibyśmy poważnej dyskusji nad polską prezydencją w UE. Niech 3 lutego będzie dniem rozmowy na te tematy - mówi Szymaszek, student stosunków międzynarodowych”.
”Inicjatorzy "Dnia bez Smoleńska" zastrzegają, że ich intencją nie jest obrażanie czyichkolwiek uczuć. Stohnij i Szymaszek zamierzają zaapelować do polskich mediów, by przyłączyły się do ich akcji. Jej zwolenników jest już przeszło 100 tys., więc niejedna skrzynka pocztowa się zatka.” Orliński puentuje swój komentarz : „Ja ten apel chyba po prostu wydrukuję i zaniosę do naszego działu łączności z czytelnikami, mam przecież blisko na piechotę...”.
Apel jak apel. Bardziej kojarzy się z awersją do pamięci o Smoleńsku i młodzieńczym facebookowym kontestatorstwem, niż z jakaś poważną dyskusją, np. o prezydencji Polski w Unii. To styl Agnieszki Graff, która dusi się w Polsce, bo zewsząd terroryzuje ją kult śmierci. Ale zabawne jest obserwować, jak Wojciech Orliński, który na co dzień w wyjątkowo złośliwy sposób atakuje na swoim blogu adwersarzy – zmienia swój styl, gdy redaktorzy „Wyborczej” postanawiają zaproponować mu napisanie jakiegoś bardziej poważnego apelu.
Panie Wojtku – po co to udawanie? Przecież wszyscy wiemy, że w duszy gra panu raczej zgrywa w stylu Dominika Tarasa. A ukrzyżowane misie pluszowe - jak zgaduję - rozśmieszają pana do łez. Po co więc ubierać się w świętoszkowaty styl sprawozdawcy, który tylko odnotowuje apel znaleziony w sieci. Niech pan od razu nazwie ludzi dyskutujących o Smoleńsku kandydatami do psychiatryka. A media – cóż, one zrobią 3 lutego, co zechcą. Jak uznają , że mają tak wolę, to nie napiszą o Smoleńsku ani słowa – a jak nie będą miały takiej woli – napiszą o katastrofie tyle, ile zechcą. Ośmiela się pan im coś nakazywać?