Semka: dzień bez Smoleńska? Przegląd prasy Piotra Semki

„Gazeta Wyborcza” raźno włącza się w facebookową akcję „3 lutego – dzień bez Smoleńska” - pisze Piotr Semka

Publikacja: 25.01.2011 10:53

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Jak informuje komentator „GW” Wojciech Orliński - „pomysłodawcy - studenci Piotr Stohnij i Łukasz Szymaszek - proponują, by 3 lutego ogłoszono dniem bez medialnych dyskusji o katastrofie smoleńskiej. Bez polityków oskarżających się nawzajem o chamstwo i zaprzaństwo, bez domorosłych specjalistów od techniki lotniczej, bez przecieków i spekulacji.”

” - Nie ulega wątpliwości, że katastrofa smoleńska jest wielką tragedią narodową - piszą autorzy apelu. Nie jest naszym celem umniejszanie jej znaczenia. Uważamy, że powinna zostać wyjaśniona, ale polski dyskurs koncentruje się na tej sprawie niemal w 100 proc. A są przecież inne ważne kwestie: finanse publiczne, emerytury, likwidacja KRUS. Chcielibyśmy poważnej dyskusji nad polską prezydencją w UE. Niech 3 lutego będzie dniem rozmowy na te tematy - mówi Szymaszek, student stosunków międzynarodowych”.

”Inicjatorzy "Dnia bez Smoleńska" zastrzegają, że ich intencją nie jest obrażanie czyichkolwiek uczuć. Stohnij i Szymaszek zamierzają zaapelować do polskich mediów, by przyłączyły się do ich akcji. Jej zwolenników jest już przeszło 100 tys., więc niejedna skrzynka pocztowa się zatka.” Orliński puentuje swój komentarz : „Ja ten apel chyba po prostu wydrukuję i zaniosę do naszego działu łączności z czytelnikami, mam przecież blisko na piechotę...”.

Apel jak apel. Bardziej kojarzy się z awersją do pamięci o Smoleńsku i młodzieńczym facebookowym kontestatorstwem, niż z jakaś poważną dyskusją, np. o prezydencji Polski w Unii. To styl Agnieszki Graff, która dusi się w Polsce, bo zewsząd terroryzuje ją kult śmierci. Ale zabawne jest obserwować, jak Wojciech Orliński, który na co dzień w wyjątkowo złośliwy sposób atakuje na swoim blogu adwersarzy – zmienia swój styl, gdy redaktorzy „Wyborczej” postanawiają zaproponować mu napisanie jakiegoś bardziej poważnego apelu.

Panie Wojtku – po co to udawanie? Przecież wszyscy wiemy, że w duszy gra panu raczej zgrywa w stylu Dominika Tarasa. A ukrzyżowane misie pluszowe - jak zgaduję - rozśmieszają pana do łez. Po co więc ubierać się w świętoszkowaty styl sprawozdawcy, który tylko odnotowuje apel znaleziony w sieci. Niech pan od razu nazwie ludzi dyskutujących o Smoleńsku kandydatami do psychiatryka. A media – cóż, one zrobią 3 lutego, co zechcą. Jak uznają , że mają tak wolę, to nie napiszą o Smoleńsku ani słowa – a jak nie będą miały takiej woli – napiszą o katastrofie tyle, ile zechcą. Ośmiela się pan im coś nakazywać?

Kim być dzisiaj najlepiej w Platformie? Oczywiście członkiem rządu. Owszem, ministrom pechowcom zdarzało się trafiać w ciągu ostatnich trzech lat na parę wybuchów furii premiera. Wtedy wylatywało się z rządu jak z procy – tego zaznał np. minister Zbigniew Ćwiąkalski. Ale poza paroma takimi incydentami, dobry tata Donald troskliwie chroni swe ministerialne dzieci przed krytyką opozycji. Ale czy przełoży się to na niezłe miejsca na listach wyborczych? „Gazeta Wyborcza” przynosi dziś ciekawe informacje o trybie tworzenia list PO. „Donald Tusk mówił szefom regionów, żeby na listach nie było rewolucji. Mają oprzeć się na obecnych posłach i senatorach, i tylko wyjątkowo sięgać po osoby spoza PO. Premier chciał przeciąć medialne spekulacje, że czołowe miejsca obsadzi bezpartyjnymi ekspertami.

Do Sejmu raczej nie wystartuje szef Rady Gospodarczej przy Premierze Jan Krzysztof Bielecki, choć "Wprost" pisało, że ma otwierać listę w Gdańsku. (..) Ale w kilku regionach ministrowie Tuska - dziś bezpartyjni eksperci - mają znaleźć się na listach. Jak już pisała "Gazeta", do Sejmu ma kandydować minister finansów Jacek Rostowski (drugie lub trzecie miejsce na warszawskiej liście), minister nauki Barbara Kudrycka (jedynka na Podlasiu), a szefowa MEN Katarzyna Hall ma startować do Senatu z Pomorza. Z Krakowa ma kandydować do Sejmu minister obrony Bogdan Klich.

Jednak informacja, że krakowską listę mógłby otwierać Klich, zelektryzowała krakowską Platformę. - Trudno powiedzieć, że Klich, którego chce odwołać opozycja, a część PO chciałaby, by podał się do dymisji, może wzmocnić listę - mówi nam ważny polityk PO. O jedynkę w Krakowie chce walczyć poseł Jarosław Gowin, który otwierał listę cztery lata temu. Apetyt na to miejsce ma też szef regionu poseł Ireneusz Raś.

Warszawską listę ma otwierać, tak jak w 2007 r., Tusk. - Warszawska lista jest listą centralną, na nią też głosują wyborcy z zagranicy.

Na czwartkowym posiedzeniu zarządu premier mówił, że przy układaniu list PO ma być zachowany nie tylko ustawowy parytet (35 proc. miejsc dla kobiet), ale także wewnętrzna zasada, że w pierwszej trójce na liście ma być jedna kobieta, a w pierwszej piątce – dwie”. Tyle „Wyborcza”.

A mnie ciekawi tylko, w jak sposób lokalni liderzy PO wyszukiwać będą teraz kobiety na parytetowe miejsca. Że będzie to dobry kij, aby wycinać oponentów płci męskiej – w to nie wątpię ani chwilę.

Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo