Proces Ryszarda Cyby, który rok temu w łódzkim biurze PiS zastrzelił Marka Rosiaka i ciężko ranił nożem innego pracownika biura, Pawła Kowalskiego, zakończył się w w błyskawicznym trybie trzech rozpraw. Wymierzając najwyższy wymiar kary, sąd uznał, że Cyba działał z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Na wniosek rodziny ofiary sąd utajnił proces, ale wczoraj publicznie ogłosił wyrok i uzasadnienie .
- Inny wyrok byłby niesprawiedliwy. Mieliśmy do czynienia z zaplanowaną zbrodnią - komentował szef Klubu PiS Mariusz Błaszczak.
W procesie ustalono, że w 2010 roku Cyba postanowił, że dokona zamachu na prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Miał dokonać go na terenie Warszawy, ale nie udało mu się to z powodów środków bezpieczeństwa. Dlatego postanowił zaatakować inne osoby związane z PiS. Wybrał łódzkie biuro partii. - Było mu obojętne, kogo na miejscu zastanie, chodziło mu, by wyeliminować dwie osoby związane z PiS - mówił sędzia Grzegorz Wasiński. - Był w pełni poczytalny.
Zdaniem sądu Cyba żałował, że Paweł Kowalski przeżył i mówił, że gdyby miał możliwość, to ponownie zabiłby ich obu. Przed sądem przyznał (w prokuraturze odmówił zeznań), że już w 2007 roku podjął decyzję, żeby zaprotestować przeciwko temu, co dzieje się w kraju. Chciał wyeliminować z życia polityków wszystkich partii. Uważał, że dzięki temu coś się w kraju zmieni. Przyświecała mu też myśl, by osiągnąć sławę.
Ryszard Cyba, były taksówkarz z Częstochowy, będzie mógł ubiegać się o przedterminowe, warunkowe zwolnienie z więzienia po 30 latach, a więc w wieku 93 lat. Sąd pozbawił go także na dziesięć lat praw publicznych. Ma też wypłacić zadośćuczynienie rodzinie Rosiaka (żonie - 60 tys. zł i synowi - 40 tys. zł) i Pawłowi Kowalskiemu (40 tys. zł) - łącznie 140 tys. zł.