Viviane Reding, komisarz ds. sprawiedliwości i praw podstawowych, chce zmusić firmy internetowe do ochrony danych osobowych. - Ludzie będą lepiej poinformowani o swoich prawach i będą mieli lepszą kontrolę nad swymi danymi - tłumaczyła wczoraj sens projektów nowego rozporządzenia i dyrektywy. Zastąpią przepisy pochodzące z 1995 r., gdy z Internetu korzystało mniej niż 1 proc. Europejczyków. Dziś używamy sieci na masową skalę, zostawiamy firmom dotyczące nas informacje, przechowujemy w "chmurach" zdjęcia i dokumenty.

Nowe przepisy obligują dostawców usług internetowych gromadzących dane osobowe do właściwej ich ochrony. Jeśli te informacje omyłkowo wyciekną czy zostaną skradzione, firma będzie miała obowiązek poinformować klienta i krajowy urząd nadzorczy. Jeśli klient zażyczy sobie ich usunięcia, firma je usunie, również z miejsc, gdzie dane zostały skopiowane. Ma to być skuteczna realizacja "prawa do zapomnienia".

Lobby internetowe narzeka, że nie jest w stanie kontrolować wszystkich kopii. Ale obrońcy prywatności nie zgadzają się z tym argumentem. - Google jest w stanie technicznie wyszukiwać kopie i usuwać je na życzenie właścicieli praw autorskich. Będzie mógł to robić również na życzenie użytkownika - mówi "Rz" Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon.

Prawo do zapomnienia nie dotyczy danych, które ktoś celowo upublicznił, np. na swoim blogu. Biznes zarabiający na obrocie danymi osobowymi próbował wpłynąć na znaczące osłabienie projektowanych przepisów. Nie udało się i nawet amerykańskie firmy działające na europejskim rynku będą musiały stosować się do tych przepisów. Przewidziano też kary sięgające miliona euro lub 2 proc. rocznych obrotów firmy.

Firmom nie podobają się szczegółowe wymagania, jak chronić dane. - Ogólny cel powinien zakładać, że dane mają być chronione, a każda firma może to robić na swój sposób - uważa Thomas Boue z Business Software Alliance, organizacji zrzeszającej producentów oprogramowania komputerowego. Przyznał natomiast w rozmowie z "Rz", że harmonizacja prawa na poziomie UE przyda się zarówno dochodzącym swoich praw użytkownikom Internetu, jak i firmom, które nie będą musiały już studiować 27 porządków prawnych.