Reklama

Wyrok w rocznicę zbrodni NKWD

Rodziny zamordowanych w Katyniu i reprezentujący je adwokaci liczą, że Trybunał w Strasburgu stwierdzi, że Rosjanie nie przeprowadzili rzetelnego śledztwa w sprawie masowego mordu

Publikacja: 24.03.2012 00:05

Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Fot. frankartculinary

Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Fot. frankartculinary

Foto: Flickr

Bliscy ofiar NKWD przygotowują się do wyjazdu na ogłoszenie wyroku w sprawie katyńskiej przez Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. – Nareszcie. Tak długo na to czekaliśmy – mówi Ojcumiła Wołk z Warszawy. 16 kwietnia Trybunał publicznie ogłosi wyrok w sprawie skargi, jaką ona i 14 innych osób wniosło przeciwko Rosji.

Jedna z zaledwie kilku żyjących wdów katyńskich do Strasburga wprawdzie nie pojedzie, ale datę zapowiedzianej decyzji traktuje jako wspaniały prezent na urodziny. 20 kwietnia skończy bowiem 95 lat.

– Bardzo się cieszę, że wyrok zapadnie niedługo – nie kryje wzruszenia.

Do wyjazdu przygotowuje się jednak jej córka Witomiła Wołk-Jezierska. – Oczywiście, że chcę być na sali, gdy Trybunał odczyta wyrok. Negocjuję z mężem, który niedawno przeszedł operację, jak najłatwiej możemy dotrzeć do Strasburga – mówi. Jest przekonana, że sędziowie uznają nasze zarzuty. Sądzi, że data odczytania wyroku, która przypada niemal dokładnie w rocznicę zbrodni katyńskiej, nie jest przypadkowa.

– A wyrok oznacza uspokojenie naszego życia i oczyszczenie duszy, bo ta niezałatwiona rozliczenia zbrodni sprawa bardzo nam ciążyła – mówi Witomiła Wołk-Jezierska.

Krystyna Krzyszkowiak z Warszawy dowiedziała się o dacie wyroku w czwartek późnym wieczorem. Natychmiast zadzwoniła do brata Ryszarda Adamczyka, który mieszka w Niemczech. „Jeśli stoisz, to usiądź" – zapowiedziała od razu. – Oczywiście, że pojedziemy z bratem do Strasburga. To mój obowiązek, żeby być na sali i wysłuchać wyroku – dodaje.

Krewni pomordowanych przez NKWD uważają, że wyrok pomoże też Rosji

Ona też wierzy, że data ogłoszenia wyroku nie jest przypadkowa. – Mojego ojca 20 kwietnia 1940 roku wywieziono z obozu w Ostaszkowie – mówi.

Wierzy też, że pomordowani oficerowie „gdzieś tam u góry" zadbali, by wyrok zapadał akurat w kwietniu. Nie chodzi jej o zemstę za to, że nigdy nie poznała ojca, oficera policji, bo gdy przyszła na świat, on był już w rękach NKWD.

– Ten wyrok to także szansa dla Rosji na godne załatwienie sprawy tej zbrodni. To powinno pomóc nam wszystkim – mówi.

Reklama
Reklama

Wanda Rodowicz, kuzynka legendarnego „Anody" (Jana Rodowicza) z akcji pod Arsenałem, wnuczka zamordowanego w Katyniu oficera, także rozważa wyjazd do Strasburga.

Przygotowania części krewnych ofiar NKWD do wyjazdu już mobilizują innych.

– Przewodniczący izby Trybunału nie może przecież odczytywać wyroku przy prawie pustej sali – twierdzą. Ostateczna lista obecności w Strasburgu na pewno będzie dłuższa.

W Strasburgu podczas ogłoszenia wyroku chcą być także reprezentujący Polaków prawnicy: Bartłomiej Sochański, Roman Nowosielski i Ireneusz Kamiński. Nie wiadomo jeszcze jednak, czy wszystkim uda się tego dnia stawić przed Trybunałem. I oni wierzą natomiast, że skoro Trybunał zamierza ogłosić wyrok publicznie, co zdarza się bardzo rzadko, i wybrał akurat kwietniowy termin swej decyzji, zarzuty krewnych ofiar NKWD powinny zostać uznane.

– Nie zdradzę tajemnicy, jeśli powiem, iż spodziewam się, że sędziowie potwierdzą nieprzeprowadzenie przez Rosję skutecznego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej – mówi mecenas Sochański.

Bliscy ofiar NKWD przygotowują się do wyjazdu na ogłoszenie wyroku w sprawie katyńskiej przez Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. – Nareszcie. Tak długo na to czekaliśmy – mówi Ojcumiła Wołk z Warszawy. 16 kwietnia Trybunał publicznie ogłosi wyrok w sprawie skargi, jaką ona i 14 innych osób wniosło przeciwko Rosji.

Jedna z zaledwie kilku żyjących wdów katyńskich do Strasburga wprawdzie nie pojedzie, ale datę zapowiedzianej decyzji traktuje jako wspaniały prezent na urodziny. 20 kwietnia skończy bowiem 95 lat.

– Bardzo się cieszę, że wyrok zapadnie niedługo – nie kryje wzruszenia.

Do wyjazdu przygotowuje się jednak jej córka Witomiła Wołk-Jezierska. – Oczywiście, że chcę być na sali, gdy Trybunał odczyta wyrok. Negocjuję z mężem, który niedawno przeszedł operację, jak najłatwiej możemy dotrzeć do Strasburga – mówi. Jest przekonana, że sędziowie uznają nasze zarzuty. Sądzi, że data odczytania wyroku, która przypada niemal dokładnie w rocznicę zbrodni katyńskiej, nie jest przypadkowa.

– A wyrok oznacza uspokojenie naszego życia i oczyszczenie duszy, bo ta niezałatwiona rozliczenia zbrodni sprawa bardzo nam ciążyła – mówi Witomiła Wołk-Jezierska.

Krystyna Krzyszkowiak z Warszawy dowiedziała się o dacie wyroku w czwartek późnym wieczorem. Natychmiast zadzwoniła do brata Ryszarda Adamczyka, który mieszka w Niemczech. „Jeśli stoisz, to usiądź" – zapowiedziała od razu. – Oczywiście, że pojedziemy z bratem do Strasburga. To mój obowiązek, żeby być na sali i wysłuchać wyroku – dodaje.

Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Wiceprezydent Warszawy podał się do dymisji
Kraj
Co drugi sprzedawca sprzedałby alkohol nieletnim. Ratusz nie ma pieniędzy na kontrole
Kraj
Zuzanna Dąbrowska: Hołowni pożegnanie z fotelem
warszawa
Utrudnienia na stołecznej linii średnicowej. Wspólne honorowanie biletów KM i ZTM
Reklama
Reklama