Zdrowie idzie z lasu

Wiosenne i letnie spacery można wykorzystać na zbieranie liści, kwiatów, korzeni. Nie trzeba być zawodowym zielarzem, żeby skompletować apteczkę na grypę, kaszel, bolące mięśnie czy rozedrgane nerwy.

Publikacja: 29.04.2012 13:38

Zdrowie idzie z lasu

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Red

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Większość roślinnych medykamentów wszyscy doskonale znamy, rosną niemal pod naszymi nosami. Niejednego z nas babcie kurowały w dzieciństwie syropem z zasypanych cukrem szyszek, czarnym bzem czy lipową herbatą. Na skręcone kostki przykładało się liść babki, a krew na otartych kolanach tamowało kwiatkami krwawnika.

U mnie wszystko zaczęło się prozaicznie. Chciałam kupić dla dziecka ziołową herbatę, bo soki i granulki są upiornie słodkie i sztucznie barwione. W sklepie stanęłam przed korytarzem półek wypełnionych pudełkami. Malinowych znalazłam z dziesięć. Obejrzałam wszystkie, czytając dokładnie skład. Malin w każdej herbatce było jakieś 5 proc., do tego sztuczne aromaty i wypełniacze z innych roślin. Postanowiłam sobie wtedy solennie, że zacznę sama robić soki i napoje dla dziecka.

Zbiory zaczynam mniej więcej w czasie majówki, bo ziołowy sezon startuje dokładnie wtedy, kiedy grillowy. Ma nad obżarstwem jedną zasadniczą przewagę – rośliny, które zbierzemy, na pewno nam nie zaszkodzą tak jak tłusta kiełbasa. A więc zamiast siedzieć w miejscu, paść sobie brzuch i trenować mięsień piwny – idźmy w las. Zrobimy coś naprawdę przyjemnego i pożytecznego.

Jak walczyć z przeziębieniem

Wśród drzew, przy polnych drogach i na łące znajdziemy masę sojuszników w walce z chorobami, nawet wirusowymi i bakteryjnymi. Kompletowanie apteczki na jesień zacznijmy od podskubywania młodych sosen. Z dzieciństwa pamiętam zrywanie zielonych jeszcze szyszek, które pocięte w plastry babcia zasypywała cukrem i stawiała na słonecznym parapecie. Nie było lepszego lekarstwa na kaszle i chrypki. Zdrowych drzew nie trzeba było wtedy szukać daleko. Mieszkaliśmy w świdermajerze otoczonym sosnowym lasem, nieopodal sanatorium dla dzieci chorujących na płuca. Dziś w tym miejscu stoją betonowe domki, na zbiory jeżdżę więc nad starorzecze Bugu. To zaledwie 50 km od Warszawy, ale wystarczy, by lasy i łąki były dzikie, a powietrze nie śmierdziało spalinami. Z górki, którą biegnie droga, majaczy na horyzoncie Pałac Kultury otoczony koroną nowych wieżowców.

Zbieranie sosnowych pędów to zajęcie pracochłonne i brudne, bo po kilku minutach palce lepią się od żywicy. Warto więc zabrać na wycieczkę odrobinę spirytusu, którym wyczyścicie ręce. Trzeba pamiętać, żeby w ferworze walki nie ogołocić drzewka ze wszystkich tegorocznych przyrostów; a więc obłamujemy nie więcej niż jedną trzecią jasnozielonych pędzelków i zabieramy się za następną sosnę. Gdy reklamówka jest już pełna,– mamy dość pędów, by nastawić syropy dla dzieci i rozgrzewającą nalewkę dla dorosłych. Sosnę trzeba oczyścić w domu z łusek, układać warstwami w słoju, zasypać cukrem i trzymać na oknie, żeby w cieple puściła sok. Po dwóch, trzech tygodniach można zlać syrop do butelek z ciemnego szkła, a pędy zalać wódką. I najlepiej o nich zapomnieć, powinny postać w jakimś zacisznym miejscu do jesieni. Naleweczka dojrzeje akurat wtedy, gdy będzie najbardziej potrzebna. Nieraz uratowała mi życie, gdy wracałam z cmentarzy we Wszystkich Świętych. Jest nieocenionym sojusznikiem w walce z przemarznięciem. Każdy łyk genialnie rozgrzewa, a ciepło rozchodzi się błyskawicznie. Cetyna sosnowa ma także działanie napotne i wykrztuśne, pomaga przy zapaleniu oskrzeli. Jest składnikiem wielu aptecznych syropów.

W tym czasie co sosna kwitną też żółte kwiaty mleczy. Wszyscy traktują je jak paskudny chwast. Rzeczywiście, jeśli ktoś ma angielski trawnik, mogą go wyprowadzić z równowagi, bo z godnym podziwu uporem odrastają po pieleniu. Tak naprawdę roślina nazywa się mniszek lekarski, a jej rozgrzewające i oczyszczające właściwości zielarze znają od wieków. Zebranie samych główek kwiatowych – na kilka słoików miodu wystarczy około 200, czyli cztery, pięć kopiastych garści – zajmie wam nie więcej niż godzinę. To akurat przyjemna praca. Potem trzeba z nich wytrząsnąć małe robaczki, które mlecz traktują jak stołówkę, bo jest pełen nektaru i pyłku.

Zbiory zalewamy w garnku litrem zimnej wody i wolno doprowadzamy do wrzenia. Kompot zostawiamy na noc, żeby dobrze naciągnął. Następnego dnia przecedzamy kwiaty na sicie, odciskamy, a do wywaru dodajemy kilogram cukru i sok z cytryny. Płyn ma odparowywać bez gotowania, więc nie kładziemy przykrywki. Pilnujemy, żeby za bardzo nie zgęstniał; syrop powinien przypominać świeży wielokwiatowy miód. Taki właśnie przepis podaje słynna austriacka zielarka Maria Treben w książce „Apteka Pana Boga". Nasz medykament przechowujemy w małych słoiczkach. Można nim zimą słodzić herbatę, zwłaszcza gdy domowników nęka suchy kaszel (naprawdę pomaga). Jest delikatniejszy niż miód, smakuje dzieciom.

Jak Hipokrates

Latem każdy z nas czeka na poziomki, maliny i jeżyny. Zwróćmy uwagę nie tylko na owoce, choć są pyszne, wspaniale pachną i mają dużo witamin. Gdy zaczniemy buszować po lesie, koniecznie pomyślmy o liściach. Oczywiście jeśli zależy nam na smacznych, zdrowych i na pewno pozbawionych chemicznych wkładów ziołowych herbatkach własnej roboty. Malinowe i jeżynowe rozpozna nawet dziecko. Krzewy, na których rosną, są tak kłujące, że trudno mieć jakiekolwiek wątpliwości. Ścinamy takich liści po kilka bukietów, a potem suszymy w przewiewnym, ciepłym miejscu. Trzymamy je w kredensie lub chłodnej spiżarce w szczelnie zamkniętych puszkach, żeby nie przeszły wilgocią.

Co takiego jest w tych liściach? Jeżynowymi owrzodzenia i rany leczył już Hipokrates. Mają dużo garbników i witaminy C, działają przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie, odtruwają przy chorobach reumatycznych i przeziębieniach. Malinowe znają nawet Tybetańczycy, naparami kurują chorujących na przewlekłe infekcje. Zresztą można je popijać po prostu dlatego, że są smaczne i uszlachetniają zapach zwykłej czarnej herbaty.

Susz poziomkowy natomiast odtruwa i reguluje przemianę materii. Zrobicie pyszną jesienno-zimową herbatkę, jeśli dodacie go do malinowego i jeżynowego.

W lipcu nie wolno zapomnieć o kwiatach lipy. Zresztą same o sobie przypomną delikatnym, słodkim zapachem, który unosi się w nagrzanym powietrzu. Dobrze jest znaleźć sobie jakąś dorodną lipę na wsi i poczekać, aż zakwitnie. Dawniej te potężne drzewa ludzie sadzili w pobliżu domów, żeby mieć zawsze pod ręką naturalną aptekę, a także zielony parasol chroniący latem przed upałem i słońcem. W koronach kręciły się pszczoły, bo drzewa aż kapią od nektaru, a miód lipowy uchodzi za najcenniejszy. Sycono z niego dwójniaki i trójniaki nazywane lipcami; najlepsze pochodziły z okolic Kowna. Was jednak powinny zainteresować kwiaty. Zbieramy ich jak najwięcej do wiklinowego kosza. Napar z lipy jest doskonałym lekarstwem na jesienne przeziębienia i gorączkę. Pijemy go wtedy, gdy organizm musi się wypocić, by odzyskać zdrowie. Herbatka pomaga też zasnąć, rozgrzewa, uśmierza ból. Już sam jej słoneczny zapach uzdrawia – można więc napar dolewać do wanny zamiast płynu kąpielowego albo wieszać na kranie ziołowy woreczek.

Jeśli postanowicie odpocząć na mchu podczas sierpniowego i wrześniowego grzybobrania, rozejrzyjcie się dookoła. W sosnowych lasach, na słonecznych polankach albo obrzeżach ścieżek lubi kwitnąć macierzanka, nasz polski tymianek. Wygląda niesamowicie, bo to roślina okrywowa i potrafi fioletowymi dywanami przykryć duże połacie lasu. Zbieramy ją w słońcu, kiedy kwiaty są otwarte – najlepszą metodą jest ścinanie nożyczkami, żeby nie uszkodzić korzeni. Dzielimy zbiory na małe pęczki i suszymy na sznurku. Co potem? Mamy własną przyprawę do pieczeni wieprzowej; dzięki niej łatwiej strawimy tłuszcz. Z macierzanki zrobimy pyszną herbatkę, która zapobiega i leczy grypę. Jej olejki eteryczne działają rozkurczowo, napar wlany do kąpieli łagodzi bóle brzucha i jest delikatną, ale skuteczną inhalacją dla dzieci, bo ułatwia odksztuszanie.

Późną jesienią, już po pierwszych przymrozkach, wybierzmy się na ostatni przed zimą spacer. Żeby pooddychać i pozrywać ostatnie lekarstwa do naszej apteczki. To jagody jałowca. Muszą być dojrzałe, granatowe, suszy się je w leciutko nagrzanym piekarniku. Napary pijemy przy stanach zapalnych pęcherza, przepłukują także kamienie. Jeśli wlejemy je do ciepłej wody w wannie, rozgrzeją, poprawią ukrwienie w wychłodzonych stopach i przemarzniętych palcach. Dodane do mięsa albo bigosu ułatwiają trawienie. Bawarski ksiądz i zielarz Sebastian Kneipp zalecał miesięczną, jesienną kurację jałowcem. Polega ona na zjadaniu owoców od jednego do 15 dziennie i znów każdego dnia o jedną mniej. Pobudzała przemianę materii, oczyszczała krew i pomagała przy bólach reumatycznych.

Na sen i ból

Kolejne rośliny to propozycja dla zestresowanych biznesmenów. Nie dość, że pooddychają świeżym powietrzem, gdy będą je zrywać, to jeszcze poczują uspokajającą moc natury.

Najpierw leszczyna. O orzechy warto powalczyć z wiewiórkami, bo żadne inne leśne owoce nie mają tyle witamin, protein i węglowodanów. Odżywiany nimi mózg pracuje jak szalony, jest zdolny do znacznie większego wysiłku niż zwykle. Warto je podgryzać w pracy, zamiast wybiegać na papierosa. Mają dużo wapnia, fosforu i magnezu, koją więc nerwy lepiej niż niejedna magiczna pigułka. Jakby tego było mało, płukanie włosów w odwarze z kory i liści pobudza cebulki. Nie ma co dłużej przekonywać, warto poszukać leszczyny i oskubać ją z owoców.

Magiczne działanie chmielu znają wszyscy piwosze – niejeden przecież zasnął nad kuflem. Mnisi w klasztorach ponoć warzyli z niego napitki nie tylko dlatego, że ułatwiał kontakty z Morfeuszem. Otóż przy okazji studził miłosne zapały, co w zakonie było dość istotne.

Dla nas ważne jest jednak ukojenie i sen. Chmiel nam je podaruje zarówno pod postacią herbaty, jak i potpourri. Złocistymi szyszkami możecie wypchać poduszeczki (taka właśnie pomagała usnąć królowi Jerzemu III) i woreczki kąpielowe, bo olejki lotne działają także przez skórę oraz na drogi oddechowe. Chmiel lubi wilgoć, rośnie w lasach łęgowych, olszynach, jest dorodnym, energetycznym pnączem, które wije się po drzewach i płotach.

Na porębach i torfowiskach koniecznie trzeba się rozejrzeć za kozłkiem lekarskim. Jego kwiaty – różowoczerwone lub liliowe baldachy – pachną pięknie, ale tym razem chodzi o korzenie. Wyrywamy je, myjemy i suszymy poprzecinane wzdłuż na połówki. Po syntetycznych środkach nasennych często śpimy, ale nie wypoczywamy. Kozłek daje zdrowy sen, odpręża, regeneruje, bo nie zaburza fazy REM. Przywraca równowagę, poprawia nastrój, sprzyja koncentracji, jest sojusznikiem meteoropatów. A przy tym nie uzależnia, tyle tylko że nie działa od razu. Herbatkę trzeba pić przez co najmniej miesiąc. Można rozdrobniony korzeń zalewać wrzątkiem jak zwykłe maczałki, lepiej jednak przygotować odwar, czyli ziele zalać zimną wodą, wolno doprowadzić do wrzenia i zostawić na dwie godziny, żeby naciągał. Herbatkę można pić, można dodawać ją do wieczornej kąpieli.

Na leśnych łąkach wygrzewa się dziurawiec. To wprost magiczna roślina, Niemcy nazywają ją zielem łaski Bożej. Pomaga przetrwać długie zimowe miesiące, kiedy brak słońca wpędza ludzi w stupor. Ma drobne żółte kwiaty i perforowane liście. W pączkach zbiera się czerwony sok, który tryska, jeśli ściśniecie go w palcach (sprawdzicie w ten sposób, czy zerwaliście właściwe ziółko). Roślina zawiera hiperycynę, która leczy depresje. Nie wolno jednak nadużywać dziurawca, bo zwiększa naszą wrażliwość na światło, jest fotouczulaczem. Paracelsus zwracał także uwagę na to, że ziółkiem tym można leczyć rany i stłuczenia. Jeśli obawiacie się pić herbatkę, nastawcie olej, który łagodzi napięcia i bóle mięśni. Robi się go banalnie prosto – słój wypełniamy kwiatami, zalewamy oliwą z oliwek i ustawiamy na słońcu. Gdy nabierze czerwonego koloru, nadaje się do masażu.

Dla serca i urody

Mówi się o niej, że otwiera serce i leczy duszę. To róża. Herbata zaparzona z płatków wycisza kołatania po silnym stresie, poprawia samopoczucie. Poszukajcie więc w lesie, przy drogach dzikiej róży. W czerwcu, lipcu zerwijcie i ususzcie jak najwięcej płatków (napary pomagają na opuchnięte oczy i bóle gardła, woda różana oczyszcza i wygładza skórę twarzy). Jesienią koniecznie nazbierajcie owoców i dodawajcie je do jesiennych herbat. Mają bardzo dużo witaminy C – wzmacniają i budują odporność. Trzeba je tylko umiejętnie wysuszyć, żeby nie sczerniały. Owoce tniemy na ćwiartki, rozkładamy płasko na pergaminie i suszymy w cieniu, ewentualnie dosuszamy w leciutko nagrzanym piekarniku.

Podobne do róż głogi kwitną na biało w maju, a jesienią mają kiście drobnych, czerwonych owoców –, drzewka są nimi dosłownie obsypane. Głogi pomagają sercu i obniżają ciśnienie, zwiększają przepływ krwi w naczyniach, chronią tętnice przed miażdżycą. Alpiniści cenią roślinę, bo zrobione z niej preparaty pomagają lepiej przyswajać tlen. Herbatkę z liści i kwiatów możemy popijać nawet kilka razy dziennie, żeby wzmocnić układ krążenia.

***

Preparaty z wszystkich tych roślin oczywiście znajdziemy w aptece, równie dobrze jednak możemy leczyć się własnymi. Większa satysfakcja, a efekt podobny. Biorąc pod uwagę ceny lekarstw, można też sporo zaoszczędzić.

Korzystałam z: „Zioła w domowej apteczce, w kuchni i na stole" Ewy Aszkiewicz, Wydawnictwo Duszpasterstwa Rolników; „Wszystko o ziołach" Ursel Buehring, Świat Książki; „Apteka Pana Boga" Marii Treben, Ex Libris, Galeria Polskiej Książki.

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Większość roślinnych medykamentów wszyscy doskonale znamy, rosną niemal pod naszymi nosami. Niejednego z nas babcie kurowały w dzieciństwie syropem z zasypanych cukrem szyszek, czarnym bzem czy lipową herbatą. Na skręcone kostki przykładało się liść babki, a krew na otartych kolanach tamowało kwiatkami krwawnika.

Pozostało 98% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo