To nie system zawiódł w PSL-aferze. Polityka i interesy polityków stanęły ponad prawem. Państwo okazało się bezsilne i wtórne wobec interesów partyjnych. Korupcja jest polityczną walutą. Pieniądze za wpływy, za poparcie. Stanowiska za patrzenie w drugą stronę.
Premier Donald Tusk zadeklarował wczoraj, że może przejąć nadzór nad Ministerstwem Rolnictwa. Panie Premierze – Pan jest tym nadzorcą od pięciu lat. Pięć lat piętrzących się nadużyć i anomalii. Dokumenty NiK w sprawie korupcjogennych poczynań lądowały na biurku najwyższych oficjeli, włącznie z Panem, od roku. Premier tłumaczy nam, że było za dużo do czytania. 1800 raportów. Jak twierdzi, niemożliwa jest „osobista reakcja na każdy raport czy informację, które pojawiają się w jego kancelarii". Ale to średnio siedem raportów na dzień pracy Kancelarii Premiera, a dokładniej na 25 bezpośrednich doradców politycznych, ośmiu ministrów – w sumie ponad 500 osób pracujących w 18 departamentach i biurach. Żadna nie zdążyła przeczytać tak ważnych papierów i zaalarmować. Panie Premierze, aparat państwa się Panu degeneruje.
Donald Tusk dostrzegł wczoraj konieczność „uzdrawiania" spółek Skarbu Państwa. I zapowiedział spotkania z klubami opozycji, aby było tam mniej nepotyzmu. Po co? Panie Premierze, Pan tu jest szefem i to Pan decyduje o polityce kadrowej, a nie opozycja. Wszyscy usłyszeliśmy to w exposé w 2007 r., kiedy pierwszy raz zapewniał Pan o wprowadzeniu ponadpolitycznego klucza obsadzania stanowisk i ostatnio przy okazji drugiej kadencji, gdy znów mówił Pan o merytorycznym kluczu. Wszystkie osoby na czele spółek Skarbu Państwa to Pan obsadził, a Pana ludzie swoich ludzi. Żadna decyzja personalna w największych spółkach nie była podjęta bez Pańskiej wiedzy. Niekiedy nawet dwukrotnie – kiedy zmieniali się Pana ludzie, zmieniali się też ludzie nowych ludzi. A to według anty-PiS-owskiego klucza, a to anty-Schetynowego.
Jeżeli PSL otrzymało tu szczyptę swobody, to też wynikało to z politycznej kalkulacji szefa rządu. Ale skoro już Ministerstwo Rolnictwa, to dlaczego premierem nie obsadzić MSW, ZUS, policji, straży pożarnej, gdzie Skarb Państwa na nadużyciach przy informatyzacji stracił nie kilka milionów, ale 2 mld zł – tyle zakwestionowała UE w infoaferze. Tam również królowały nepotyzm i fatalne decyzje personalne. A przy okazji polecamy uwadze fotele szefów Ministerstwa Rozwoju Regionalnego czy Urzędu Kontroli Skarbowej, których 30 kontroli nie wykazało żadnych nadużyć przy organizowaniu przetargów IT w żadnej z instytucji publicznych.
To nie brak nadzoru i czujnego oka premiera jest naszą zmorą, ale właśnie nadmiar politycznego nadzoru. Nadmiar, który pozwala nawet najbardziej oczywistym z prawnego punktu widzenia nadużyciom ukręcić łeb. Drobnymi „nieścisłościami" czy „filozoficznym" stosunkiem do życia nazwać zatajanie dochodów czy konflikt interesów polityków.