W taki właśnie sposób w jednej jednostce zgromadziła się plejada świetnych przedwojennych graczy, głównie z galicyjskich klubów. W 1916 r. w okolicach Maniewicz na Wołyniu, podczas przerwy w działaniach na froncie, sformowano drużynę. Zyskała ona nazwę „Drużyny Legionowej”, ponieważ była reprezentacją Legionów Polskich. Za PRL-u propagowano kłamliwą informację, jakoby nazwa miała się wywodzić od legionów Cezara, które uczyły mieszkańców Brytanii gry w harpustum (rodzaj starożytnej piłki nożnej). Przypisano ją Stanisławowi Mielechowi, który nie mógł tego nigdy powiedzieć, ponieważ… sam wymyślił nazwę „Legia”.
Pomysłodawca nazwy wojskowego klubu był też autorem pierwszej historycznej bramki Legii w Warszawie. 29 kwietnia 1917 r. strzelił gola w ostatniej minucie spotkania z Polonią, które zakończyło się remisem 1:1. Po zakończeniu kariery sportowej Stanisław Mielech został dziennikarzem sportowym. 3 grudnia 1933 r. relacjonował z Berlina przez radio spotkanie Polaków z Niemcami. Przegraliśmy wtedy 0:1, gola tracąc dopiero w końcówce. Była to pierwsza relacja na żywo z meczu piłkarskiego w Polsce.
Wspomniany Antoni Poznański, który wyłapywał piłkarzy do Drużyny Legionowej, sam był świetnym zawodnikiem. Jego postać owiana jest pewną legendą. Był niewysoki, ale świetnie zbudowany, dobry w zapasach i rzucie dyskiem. Niezbyt szybki, ale obdarzony niezwykłym instynktem, przebojowy strzelec. Poza boiskiem typ niebieskiego ptaka. Nie ukończył gimnazjum, był chwilę w marynarce wojennej, następnie studiował na Politechnice w Mitweiden, której nie ukończył. Słynął z podbojów miłosnych.
Po wybuchu wojny najpierw był szoferem w wojskowej kolumnie samochodowej, później skończył szkołę pilotów w Wiener Neustadt i walczył na froncie włoskim. Tuż przed odzyskaniem niepodległości ustanowił swój rekord strzelecki – 26 października 1918 r. w meczu z Simmeringer Sport Club trafił do siatki siedem razy. Ten piłkarz i żołnierz z ułańską fantazją żył szybko i rozrywkowo. - Pono taki tryb życia prowadzą ludzie, którzy mają umrzeć młodo – napisał o swoim koledze Stanisław Mielech. Antoni Poznański zginął w katastrofie lotniczej pod Lwowem w 1921 r.
Najlepszy we wszystkim
Wojowanie (…) wydaje mu się przygodą – toteż co rusz doprasza się o wysłanie na zwiad obsadzanego odcinka frontu. Szybko przeto zyskuje opinię dobrego żołnierza i szczęśliwego dowódcy: z jego patroli wszyscy wracają cało, choć pod ogień trafiają nie raz. (…) zahartowany sportem organizm wytrwał (…) biedę bez szwanku. Nadal dowództwo najczęściej Wacka wyznaczało na zwiady. – Wytrenowany, bystry – mawiali przełożeni – da sobie radę i jeszcze jeńca przyprowadzi. Dla rodu Kucharów, nie tylko zresztą dla nich, wojna stała się wydarzeniem osobistym i narodowym. Ich dotychczasowe życie – można by rzec – beztroskie i wypełnione radością płynącą ze sportu, nabrało nowych, zupełnie innych treści. Byli wszak Polakami i czekali na Polskę
Tak wedle opisu Jacka Bryla służył w wojsku podczas pierwszej wojny światowej Wacław Kuchar, jedna z najwspanialszych postaci polskiego sportu. W 1915 r. zdał w trybie przyśpieszonym maturę i powędrował na front. Zdarzało się, że dostawał przepustkę na kilkanaście godzin, aby przyjechać do Lwowa i rozegrać mecz. Potem natychmiast wracał i znowu był jednym z najlepszych żołnierzy. Trzeba pamiętać, że Wacław był tylko najbardziej znanym członkiem wspaniałej rodziny sportowej. Ludwik i Ludwika Kucharowie mieli sześciu synów, każdy był sportowcem. Walczyli na wojennych frontach, po odzyskaniu niepodległości zajmowali się organizowaniem sportu.