Jak zwykle - z korzyścią dla czytelników, którzy nie są skazani na monotematyczność wszystkich tytułów. Oczywiście dla tradycjonalistów zawsze coś się znajdzie - jak choćby jeszcze jedne rozważania o "wojnie o gender" pióra Dominiki Wielowieyskiej w "Gazecie Wyborczej" - ale to już tylko nie budzące emocji dywagacje na dzień bez większych wydarzeń.
Skandal zawsze jest w cenie, co niestrudzenie udowadnia "Fakt" eksponując na całą pierwszą stronę ciąg dalszy niesławnych przygód posła Szeligi (tego korzystającego z usług prostytutki z sejmowe pieniądze). Tym razem okazuje się, że wybraniec narodu uszczęśliwiał jeszcze pewna kelnerkę z rzeszowskiego lotniska. Wszystko dobrze, efekt psuje jedynie stwierdzenie, że redakcja tabloidu mało przyłożyła się do pracy streszczając właściwie materiał tygodnika "Wprost".
"Dziennik Gazeta Prawna" rozlicza z kolei posłów z zagranicznych wojaży, na które Sejm wydał 3,1 mln złotych. Temat nieco ograny, a przy tym wszelkie odleglejsze poselskie wyprawy nie zawsze są "wyrzucaniem publicznych pieniędzy". Bo część wyjazdów (jak choćby udział w konferencji na temat przeciwdziałania handlowi ludźmi, albo obserwacja wyborów politycznych w Azerbejdżanie) naprawdę trudno zakwalifikować jako poselskie widzimisię i wycieczkę. Choć oczywiście wśród 270 wyjazdów poselskich można znaleźć i takie, które spokojnie kwalifikują się jako atrakcyjne wakacje.
Większym problemem może być za to opisany przez "DGP" plan wydania sporych pieniędzy na nadzór nad energetyką jądrową, choć los samych elektrowni wcale nie jest jeszcze przesądzony. Z kolei "Fakt" walczy z rozrzutnością władzy ukazując inwestycje wojewodów. Tyle, że robi to w typowym dla siebie stylu, bowiem np. marszałek wielkopolski nie buduje "swojej siedziby", a po prostu nowy urząd marszałkowski będący siedzibą wszystkich podległych mu instytucji. Tak jak prezydent Opola nie wznosi "urzędu dla Ryszarda Zembaczyńskiego". lecz nowy urząd miejski. Ale to oczywiście szczegóły.
"Gazeta Wyborcza" pilnując naszych pieniędzy przygląda się placówkom leczniczym przejętym przez prywatną spółkę Szpitale Polskie. Wyłania się z tej analizy obraz dziwny - okazuje się, że prywatne szpitale przynoszą straty, jednak nie do końca są za to winne. Ministerstwo zdrowia zrzuca bowiem na nie te dziedziny opieki zdrowotnej, za które NFZ słabo płaci. Tak więc lepiej przed zachorowaniem sprawdzić na jaką chorobę warto się będzie leczyć.