W 2005 r. na warszawskim osiedlu Międzylesie doszło do tragicznego wypadku. We wnętrzu rozbitego na drzewie peugeota 206 policjanci znaleźli dwie martwe osoby – kobietę na tylnej kanapie i mężczyznę na przednim fotelu pasażera. Miejsce kierowcy było puste.
Świadkowie, którzy pierwsi pojawili się na miejscu zdarzenia, powiedzieli funkcjonariuszom, że prawdopodobnie uciekł on z miejsca wypadku. Poszukiwania nie przyniosły jednak skutku.
Ostatecznie śledczy uznali, że pojazd prowadziła zabita w wypadku kobieta. Ustalili też, że w momencie uderzenia w drzewo była pod wpływem alkoholu.
Z tymi wnioskami nie zgadza się jednak rodzina ofiary, która walczy o jej dobre imię. Bliscy kobiety zarzucają prokuraturze brak dokładności w prowadzeniu postępowania i niesprawdzenie wszystkich dowodów. Pytają m.in., w jaki sposób kobieta znalazła się na tylnej kanapie, skoro fotel kierowcy nie został uszkodzony?
Wątpliwości powiększają również znalezione w samochodzie ślady. Na klamce od strony kierującego pojazdem i na jego fotelu znaleziono spore plamy krwi. Po zbadaniu próbek okazało się, że nie należy ona do żadnej z ofiar, lecz do niezidentyfikowanego mężczyzny. Wiadomo, że kobieta wracała z przyjęcia. Prokuratura nie zdecydowała się jednak przesłuchać jego uczestników i nie podjęła tego wątku.