Prokuratura oskarżyła Nowaka o to, że świadomie zataił drogi zegarek w oświadczeniach majątkowych, które składał jako poseł i minister. Zarzut ukrywania luksusowych czasomierzy postawił Nowakowi tygodnik „Wprost" wiosną minionego roku.
Jednak dla prokuratury kluczowe było co innego. Gdy rok wcześniej drogim urządzeniem interesował się dziennikarz „Super Expressu", Nowak zadzwonił do redaktora naczelnego tej gazety i wyprosił wstrzymanie publikacji. Tłumacząc się roztargnieniem, zapowiedział, że wpisze zegarek do oświadczenia. Tyle że nie zrobił tego aż do tekstu „Wprost".
Prokuratura uznała, że rozmowa z redaktorem naczelnym „Super Expressu" to dowód, że Nowak wiedział, iż powinien wpisać zegarek do oświadczenia. A zatem – zdaniem prokuratury – to nie było roztargnienie, ale celowe ukrywanie majątku.
Zdanie prokuratury podzielił w czwartek Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście, który skazał Nowaka za pominięcie zegarka w pięciu kolejnych oświadczeniach majątkowych. Sąd wymierzył mu łączną karę 20 tys. zł grzywny.
Nowak nie zjawił się na ogłoszeniu wyroku. Na przedostatniej rozprawie prosił o uniewinnienie. – Dziś, bez immunitetu, stoję przed moim państwem jako człowiek, który ma prawo popełniać błędy i się po nich podnosi, ale przede wszystkim jako człowiek, który ma przekonanie, że nie jest przestępcą – mówił.