"To jest widok, który przejdzie do historii" - w stolicy Francji w manifestacji potępiającej terroryzm wzięło udział 1,5 mln osób, w tym przywódcy 40 państw - pisze "Rzeczpospolita", cytując słowa prezydenta Francji.

Zdaniem "Gazety Wyborczej" jednak to nie zgromadzeni dostojnicy odgrywali pierwszoplanową rolę. Marsz otwierała grupa rodzin i przyjaciół ofiar zamachów. Nieśli kartki z nazwiskami zabitych bliskich, a na czołach mieli opaski ze słowem "Charlie" (to nawiązanie do nazwy tygodnika "Charlie Hebdo", którego paryska redakcja została rozstrzelana). Wielu z nich było na granicy płaczu, niektórzy nie powstrzymywali łez. Mimo to rozglądali się na boki i uśmiechali, chwilami nawet machali do stojących na chodnikach, a ci witali ich gromkimi brawami.

Wydaje się, że symboliczna jedność świata zachodniego przeciwko terroryzmowi będzie miała też swój wymiar praktyczny, przynajmniej na poziomie europejskim. UE może zmierzać do ograniczenia wolności obywatelskiej. Jak donosi "Dziennik Gazeta Prawna" liderzy krajów UE już weryfikują politykę bezpieczeństwa, zgadzają się na zaostrzenie procedur, dzielenie się danymi pasażerów linii lotniczych czy monitoring Internetu. Padają nawet pomysły zabierania obywatelstwa zwolennikom dżihadu. Na tym jednak nie koniec. Zdaniem „Rz" państwa Unii chcą też ujednolicić procedury działania przeciwko terrorystom dla około 2,5 milionów policjantów w krajach Wspólnoty, zaostrzyć kontrole na granicach zewnętrznych strefy Schengen i skuteczniej walczyć z finansowaniem organizacji terrorystycznych.