"To jest widok, który przejdzie do historii" - w stolicy Francji w manifestacji potępiającej terroryzm wzięło udział 1,5 mln osób, w tym przywódcy 40 państw - pisze "Rzeczpospolita", cytując słowa prezydenta Francji.
Zdaniem "Gazety Wyborczej" jednak to nie zgromadzeni dostojnicy odgrywali pierwszoplanową rolę. Marsz otwierała grupa rodzin i przyjaciół ofiar zamachów. Nieśli kartki z nazwiskami zabitych bliskich, a na czołach mieli opaski ze słowem "Charlie" (to nawiązanie do nazwy tygodnika "Charlie Hebdo", którego paryska redakcja została rozstrzelana). Wielu z nich było na granicy płaczu, niektórzy nie powstrzymywali łez. Mimo to rozglądali się na boki i uśmiechali, chwilami nawet machali do stojących na chodnikach, a ci witali ich gromkimi brawami.