Barwnych wątków w życiu niespełna 42-letniego Sławomira Nitrasa starczyłoby do obdzielenia kilku wyrazistych politycznych biografii. Jak żaden polityk Platformy w ostatnich latach za swe twarde łokcie obrywał po karku od wszystkich partyjnych frakcji.
Gdyby nie Kopacz, byłby dziś politycznym trupem.
Pierwsze faule
Na początku pierwszej kadencji rządów Platformy w latach 2007/2008 było ich dwóch. Dwóch Sławomirów N., którym wróżono strzeliste kariery. Mieli po trzydzieści kilka lat, duże parcie na karierę i twardą rękę w rozgrywkach partyjnych. Przez lata wyglądało na to, że to współzawodnictwo wygra Sławomir Nowak. Dziś jednak jest jasne, że o ile Nowak nie wyciągnął wniosków ze swoich słabości i poległ trafiony zegarkiem, o tyle Nitras po kończących się właśnie korepetycjach z pokory jeszcze zamiesza i w Platformie, i w polskiej polityce.
Ta historia najlepiej charakteryzuje tego dawnego Nitrasa. Jest jesień 2006 r., pierwsze wybory samorządowe, odkąd władzę przejął PiS. Nitras za wszelką cenę chce pokazać liderom swej partii, że forsowany przez niego na prezydenta miasta bezpartyjny Piotr Krzystek jest w stanie pobić konkurencję, w tym kandydującą z błogosławieństwem PiS Teresę Lubińską, byłą minister finansów w rządzie Marcinkiewicza, oraz byłego ministra gospodarki w rządach SLD Jacka Piechotę.
W 2008 r. Nitras dokonał w „Rzeczpospolitej" rachunku sumienia: – Był tydzień do wyborów i wiedzieliśmy, że mamy jeden słaby punkt. Kontrowersję wokół mieszkania komunalnego, które zostało Krzystkowi przyznane. Wyciągnął to PiS – opowiadał Nitras, nawiązując do zarzutów CBA, że mieszkanie wycenione na 180 tys. zł Krzystek wykupił za 32 tysiące. Zakochany w sporcie Nitras zagrał niczym zawodnik, który widzi, że przeciwnik go ogrywa: sfaulował. Opowiadał potem: – Było tylko kilka godzin, żeby im „oddać". Posadziłem kilka osób przed komputerami i kazałem szukać. No i znaleźliśmy: sprawę umorzenia przez Ministerstwo Finansów długów pewnego działacza Samoobrony. Gdy oskarżałem o to Lubińską, wiedziałem, że to nie ona podejmowała decyzję i że potem będę pewnie musiał przepraszać. Ale efekt został osiągnięty – opowiadał.