Janusz G. ps. Graf uważany za jednego z najgroźniejszych gangsterów może się wywinąć od najcięższych zarzutów, a jego triumfalnie ogłoszona pod koniec ubiegłego roku ekstradycja może się okazać porażką wymiaru sprawiedliwości.
Jak ustaliła „Rzeczpospolita", władze Republiki Południowej Afryki (tam został zatrzymany) w grudniu 2014 r. wydały „Grafa" tylko do jednej sprawy, i to najmniejszego kalibru: kierowania wymuszeniami sprzed 15 lat.
– Prokuratura Generalna uzyskała pozytywną decyzję RPA dotyczącą ekstradycji Janusza G., która odnosi się wyłącznie do wniosku skierowanego przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie – potwierdza Patrycja Loose, rzeczniczka Ministerstwa Sprawiedliwości.
To oznacza, że pozostałe wnioski ekstradycyjne obejmujące najważniejsze zarzuty, w tym podżegania do zabójstwa, kierowania zbrojnym gangiem i porwania – są bez odpowiedzi. Za te przestępstwa G. nie można więc sądzić.
„Graf" to – jak mówią o nim śledczy – inteligentny przestępca, który łączył brutalną przemoc z biznesem. Przepadł w połowie 2013 r., po tym jak nie przedłużono mu aresztu. Zanim zrobił to sąd wyższej instancji, zdążył uciec. Policjanci z CBŚ odnaleźli go w RPA.
W lutym 2014 r. został zatrzymany, trafił tam do aresztu, a w Polsce podjęto starania o jego wydanie. Ściągnięciem Janusza G. była zainteresowana Prokuratura Apelacyjna w Warszawie oraz dwa sądy: w stolicy i w Poznaniu.
Do RPA trafiły więc trzy wnioski o ekstradycję, a w każdym z nich poważne zarzuty. Śledczy z Warszawy chcieli wydania „Grafa", bo zarzucali mu kierowanie wymuszeniem i rozbojem z 2000 r. Działający z G. wspólnicy mieli wtedy wziąć na zakładnika mężczyznę pokątnie handlującego paliwami i za jego uwolnienie żądać 1 mln zł.