Tylu zaskakujących wyborczych wyników co tym razem nie było od dekady, czyli odkąd rozpoczęła się dominacja PO i PiS w polskiej polityce.
– Przyjdzie dzień, że w Warszawie będzie Budapeszt – pocieszał swoich zwolenników Jarosław Kaczyński na wieczorze wyborczym przed czterema laty. Lider PiS nawiązywał do sytuacji węgierskiego premiera Viktora Orbána, który rządził, przegrał wybory dwa razy z rzędu, a potem odniósł miażdżące zwycięstwo. Zbiorcze wyniki niedzielnego głosowania, które w poniedziałek późnym wieczorem ogłosiła Państwowa Komisja Wyborcza, potwierdzają, że ten scenariusz spełnia się w Polsce. PiS zyskał bowiem najprawdopodobniej samodzielną większość.
Szczegółowe wyniki PKW ma ogłosić dopiero we wtorek po południu. Jednak już według nieoficjalnych danych Kaczyński znów miał najlepszy wynik w PiS w skali kraju (wtedy to było 203 tys. głosów, teraz 202 tys.), choć wiele wskazywało na to, że nieznacznie przegrał z premier Ewą Kopacz w Warszawie (231 tys.). Tyle że dla szefowej PO odniesieniem jest startujący ze stolicy w poprzednich wyborach Donald Tusk (blisko 375 tys. głosów). PO przegrała z PiS w Warszawie i będzie miała tam siedmiu posłów zamiast 11.
Dużym sukcesem jest wynik kandydatki PiS na premiera Beaty Szydło. Ostatnio w Chrzanowie miała blisko 44 tys., a teraz 96 tys. głosów. W Poznaniu mandatu nie zdobył jednak Paweł Szałamacha, jej bliski współpracownik typowany na szefa jednego z resortów gospodarczych.
Z dwóch mniejszych partii koalicyjnych PiS mocniejszą pozycję wydaje się mieć Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Jej lider, startujący z ostatniego miejsca, uzyskał najlepszy wynik w okręgu świętokrzyskim (około 70 tys. głosów). A ugrupowanie wprowadzi ośmiu posłów.