Artur Zirajewski ps. Iwan pochodził z Gdańska. Mieszkał na Zaspie. W trójmiejskim półświatku był znany od początku lat 90. – Zajmował się wtedy kradzieżą samochodów. O żadnych zabójstwach nie było jeszcze mowy – opowiada gdański prokurator.
Zirajewski szybko piął się po szczeblach gangsterskiej hierarchii. Przełomowa okazała się dla niego znajomość z Danielem Zacharzewskim „Zacharem” – jednym z bossów gdańskiej mafii. Dzięki niej „Iwan” został żołnierzem Nikodema Skotarczaka ps. Nikoś, ojca polskiej mafii. Odpowiadał za pilnowanie zachodniej granicy Polski.
– Gangsterzy z Trójmiasta postanowili w połowie lat 90. podporządkować sobie gang z zachodniej Polski, by mieć kontrolę nad przemytem narkotyków z Niemiec – mówi były oficer Centralnego Biura Śledczego.
Mafijna kariera Zirajewskiego szybko się jednak zakończyła. Przerwała ją wojna gangów w Trójmieście. Rozpoczęła się w maju 1997 r., gdy przed blokiem na gdańskim Przymorzu zastrzelono Wiesława K. ps. Szwarceneger – byłego ochroniarza „Nikosia”, który chciał stworzyć własną grupę. Wkrótce potem ktoś próbował zastrzelić Macieja N., wtedy jednego z najbogatszych Polaków. Ginęli bandyci i przypadkowe ofiary. 24 kwietnia 1998 r. nieznany zabójca zastrzelił „Nikosia” w agencji towarzyskiej Las Vegas.
Kilka dni później „Iwana” aresztowała policja. Jego twarz zapamiętała żona gdańszczanina, którego czterej bandyci porwali w centrum miasta, wywieźli w Bory Tucholskie, tam udusili i spalili. Motywem miała być współpraca z policją.