Przyznaje, że artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego pozostawia swobodę interpretacji. „Mówi się, że napaść na jednego z członków Sojuszu oznacza napaść na wszystkich i wtedy inne państwa natychmiast podejmą wszelkie inne 'działania, jakie uznają za konieczne łącznie z użyciem siły zbrojnej'. Co ciekawe, artykuł 5 wcześniejszego o rok od NATO traktatu brukselskiego, który powołał do życia Unię Zachodnioeuropejską (UZE), był bardziej precyzyjny. A jednak po instytucji tej już nie ma śladu. Ponad 10 lat temu w St. Malo zapoczątkowano cichy 'pogrzeb' UZE. Organizacja rozpłynęła się i nikt nie odczuwa jej braku. Mówię o tym, aby uświadomić, że o znaczeniu Sojuszu decydują nie definicje a siła. (...) O wadze i znaczeniu zobowiązań decyduje determinacja i wola polityczna państw, które traktat zawierają. W wielu państwach Europy przeważa pogląd, że najważniejsze są dobre sformułowania aktów prawnych. W tradycji anglosaskiej zaś najważniejsze jest to, by zobowiązania – obojętnie czy polityczne, czy prawne – były wcielane w życie”

Trudno odmówić profesorowi Rotfeldowi racji. Najnowsze doświadczenia, choć z traktatem lizbońskim pokazują, że żadne zapisy niczego nie zmienią jeśli nie ma i siły i woli politycznej. Warto przypomnieć, co pisała dwa dni temu Anne Applebaum w Washington Post” narzekając na brak jasnego przywództwa w Europie. „Piszę to jako euroentuzjastka, ale jako euroentuzjastka która ma szczerze dość tego, że Europa nie jest zdolna, by wypracować wspólny front w kontaktach w Rosją, w sprawie polityki energetycznej oraz zaangażowania w Afganistanie (..) Wybór nieznanych polityków na prezydenta i ministra spraw zagranicznych UE dowodzi, iż "prawdziwi przywódcy" Unii - jak ich określa - czyli niemiecka kanclerz Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy, nie chcą, by kontynent miał jakąkolwiek (wspólną) politykę zagraniczną".

Zapisy traktatu lizbońskiego niestety nie zapewniają na razie Europie jedności. Tak samo, jak same zapisy traktatu waszyngtońskiego nie są dla nas stuprocentowa gwarancją, jeśli nie ma woli i determinacji, o której świadczyć mogą konkretne działania, takie jak instalacje militarne.

[ramka] [link=http://blog.rp.pl/janke/2010/02/09/same-traktaty-niczego-nie-gwarantuja/]Skomentuj[/link][/ramka]