Gruba kreska wciąż chroni esbeków

Esbecy i zomowcy, uznani za winnych zbrodni komunistycznych nadal mogą czuć się bezpieczni dzięki ustawie amnestyjnej z grudnia 1989 roku

Publikacja: 24.02.2010 10:43

Oddział ZOMO podczas tłumienia demonstracji, 1989 r.

Oddział ZOMO podczas tłumienia demonstracji, 1989 r.

Foto: Fotorzepa, Przemek Wierzchowski

Wystarczy, że byłym funkcjonariuszom nie grozi więcej niż dwa lata więzienia, a sprawa, nawet w przypadku stwierdzenia ich winy, musi zostać przez sąd umorzona. W dodatku, zdaniem prawników, nowelizacja przepisów niczego by dziś nie zmieniła.

Sąd Okręgowy w Krakowie uwzględnił dziś apelację dotyczącą głośnej sprawy trzech byłych esbeków, skazanych w czerwcu ubiegłego roku za porwanie w 1985 r. w biały dzień dwójki krakowskich opozycjonistów. Choć sąd I instancji uznał ich winnymi bezprawnego pozbawienia wolności Agaty Michałek–Budzicz i Ryszarda Majdzika, nie spędzili za kratami ani dnia. Sąd sprawę bowiem umorzył na podstawie ustawy amnestyjnej z 1989 r.

Teraz sprawa wraca do sądu rejonowego, po tym, jak apelację wnieśli m.in. występujący w tym procesie prokurator IPN oraz pokrzywdzona, dziś oskarżycielka posiłkowa - jedna z porwanych wówczas osób. - Czy kolejny wyrok będzie oznaczał umorzenie? - zastanawia się Agata Michałek-Budzicz, dawna działaczka KPN. Według niej, takie przepisy to kwestia braku woli rozliczenia sprawców komunistycznych przestępstw.

- Nie mogę się pogodzić z tym, że sąd nie orzeka wyższych niż dwa lata więzienia kar. To boli – mówi pokrzywdzona. Tym bardziej, że ta sprawa jest wyjątkowo dobrze udokumentowana. Już w czasach PRL Agacie Michałek udało się bowiem wygrać proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych, jaki wytoczyła po owym porwaniu Wojewódzkiemu Urzędowi Spraw Wewnętrznych w Krakowie. W archiwum IPN znaleziono materiały z tamtego procesu, dzięki którym nie było m.in. wątpliwości co do tożsamości kilku esbeków biorących udział w tej akcji.

Także Ryszard Majdzik, drugi z porwanych opozycjonistów nie godzi się z umorzeniem sprawy. Według niego, takie orzeczenia odbierają pokrzywdzonym poczucie sensu składania przed prokuratorem IPN zeznań przeciwko swym dawnym oprawcom.

[srodtytul]Prowadzą się nienagannie[/srodtytul]

To nie jedyna sprawa przeciwko oskarżonym o popełnienie komunistycznych zbrodni byłym funkcjonariuszom SB lub MO, którymi zajmuje się krakowski sąd. W ubiegłym tygodniu rozpoczął się proces sześciu członków tzw. drugiego szeregu – grupy funkcjonariuszy MO, głównie plutonu specjalnego ZOMO, którzy rozbijali demonstracje krakowskich opozycjonistów. Sprawa, prowadzona przez pion śledczy krakowskiego IPN, dotyczy demonstracji z 3 maja 1987 roku pod Wawelem, kiedy to jej uczestników pobito szczególnie brutalnie. Jednemu z demonstrantów milicjanci połamali żebra i żuchwę, innemu - nos.

- Czy finał tego procesu także przesądzi ustawa amnestyjna? – zastanawia się Michałek-Budzicz, która i w tej sprawie składała zeznania. Na rozprawę stawiło się wielu uczestników tamtej demonstracji.

Prokurator Marek Kowalcze, prowadzący to śledztwo, powiedział „Rz”, iż funkcjonariuszom MO grozi do pięciu lat więzienia. Jednak jeśli da się udokumentować tylko ich udział w pobiciu, a nie potwierdzić odpowiedzialność każdego milicjanta za pobicie konkretnego opozycjonisty, zagrożenie karą spadnie do trzech lat więzienia. – Przedwojenny kodeks z 1932 roku przewidywał podwyższenie kar, o ile przestępstwo popełnił funkcjonariusz państwa. Później to się zmieniło. Trudno nam uzyskać w takich sprawach wyrok powyżej dwóch lat więzienia – mówi prokurator Kowalcze.

A stosowanie amnestii w podobnych wypadkach nie jest wyjątkiem. W 2007 r. tarnowski sad uznał byłego funkcjonariusza SB za winnego gróźb wobec aresztowanego w latach 80. opozycjonisty, ale esbeka objęła ustawa amnestyjna.

- W trzech innych przypadkach prokuratorzy pionu śledczego IPN z Małopolski sami od razu wnieśli o umorzenie postępowań, uznając, że nie ma szans, by wyroki dla funkcjonariuszy SB przekroczyły dwa lata więzienia. Gotowe były już akty oskarżenia - mówi prokurator Waldemar Szwiec z krakowskiego IPN.

Prokurator Robert Kopydłowski z Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu z Warszawy powiedział ”Rz”, iż przypadki stosowania ustawy amnestyjnej wobec esbeków, których sprawy trafiły do sądu, zdarzyły się niemal we wszystkich oddziałowych komisjach pionu śledczego IPN w kraju.

- Taka jest regulacja prawna, więc prokurator niczego więcej nie może zrobić – mówi „Rz” Robert Kopydłowski. - Zresztą umorzenie nie oznacza uniewinnienia. Sąd uznaje osoby oskarżone za winne zarzucanych czynów, ale zagrożenie karą nie przekracza dwóch lat więzienia, zatem ustawa z 1989 roku działa. Nawet jeśli zresztą zagrożenie karą wynosi np. trzy lata więzienia, a chodzi o czyn popełniony 20 i więcej lat temu, to - o ile oskarżony przez ten czas nie wchodził w konflikt z prawem, trudno oczekiwać, że sąd orzeknie maksymalną dopuszczalną karę - wyjaśnia.

A byli esbecy skazani za porwanie krakowskich opozycjonistów, zdaniem sądu, „prowadzili się" przez lata nienagannie i nie stanowią dziś zagrożenia dla społeczeństwa, niepotrzebna jest więc ich izolacja. Sędzia orzekający w I instancji polecił na potrzeby tego procesu przeprowadzenie wywiadów środowiskowych dotyczących trzech byłych funkcjonariuszy SB i uznał na ich podstawie w ustnym uzasadnieniu orzeczenia, iż to, co zrobili w 1985 roku, było "zdarzeniem incydentalnym", choć należy ich postępowanie napiętnować, bo nie istniały prawne ani faktyczne podstawy, by zatrzymywać opozycjonistów.

[srodtytul]Nowelizacja niekonstytucyjna?[/srodtytul]

Prokurator Kopydłowski zapewnia, że rozumie rozgoryczenie byłych działaczy demokratycznej opozycji. Niemniej gdyby Sejm próbował teraz zmienić ustawę amnestyjną z 1989 roku, nic by to nie dało - uważa. Zgodnie bowiem z artykułem 4 kodeksu karnego nawet po zmianie przepisów i tak należałoby stosować te wcześniej obowiązujące, korzystniejsze dla oskarżonego. Wspomniany artykuł 4 mówi, iż jeśli w czasie orzekania w danej sprawie obowiązuje ustawa inna niż w czasie popełniania czynu, należy stosować przepisy "względniejsze", a więc łaskawsze dla sprawcy. - Wiele razy rozważaliśmy ten problem w prokuratorskim gronie - zapewnia Kopydłowski.

- Skoro taka ustawę w 1989 roku przyjęto, jej zmiana po latach rzeczywiście mogłaby się okazać niekonstytucyjna i sprzeczna z zasadą, iż prawo nie działa wstecz - mówił "Rz" także prof. Piotr Kruszyński z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista z dziedziny prawa karnego, znany adwokat. - Skoro raz w pewnym sensie puszczono w niepamięć takie przewinienia, powrót do tego pod względem prawnym budzi wątpliwości.

- Nie mogę uwierzyć, gdy słyszę w sądzie, że esbeków obejmuje amnestia – twierdzi nadal Agata-Michałek-Budzicz. - Zwłaszcza, że nawet w 1985 roku sędzia nie bała się wydać wyroku o bezprawnych działaniach SB, uznającego moje roszczenia w procesie o naruszenie dóbr osobistych. Teraz esbecy pozostają bezkarni. To obraża moją przeszłość.

[ramka][srodtytul]Proces porywaczy zacznie się od nowa??[/srodtytul] Krakowski sąd okręgowy uchylił wyrok umarzający sprawę trzech byłych?funkcjonariuszy SB, oskarżonych o uprowadzenie dwójki działaczy opozycji w 1985 roku.?Sprawa wraca do sądu rejonowego.?

Wątpliwości, zdaniem sądu II instancji, budzi wymiar kary, w tym zastosowanie przepisów o amnestii z 1989 roku.?2 maja 1985 roku w biały dzień przed budynkiem Sądu Wojewódzkiego w Krakowie działaczka KPN Agata Michałek i działacz Solidarności?Ryszard Majdzik zostali siłą wciągnięci do nieoznakowanego samochodu milicyjnego.?

Po latach Instytutu Pamięci Narodowej oskarżył byłych funkcjonariuszy: Ryszarda C., ?Antoniego K. i Andrzeja S. o to, że bezprawnie pozbawili wolności dwoje opozycjonistów, którzy trafili do aresztu?Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych.?

Sprawa jest dobrze udokumentowana, bo zachowały się akta procesu cywilnego, jaki Agata Michałek wytoczyła WUSW o bezprawne?pozbawienie wolności oraz naruszenie nietykalności cielesnej. Proces zakończył sie w 1988 r. jej wygraną w Sądzie Najwyższym.?

Oskarżeni nigdy nie przyznali się do winy. ?W uzasadnieniu decyzji o uchyleniu wyroku sąd stwierdził, że czuli się bezkarni i nie próbowali nawet wyrazić skruchy. ?

[i]-eł[/i][/ramka]

Wystarczy, że byłym funkcjonariuszom nie grozi więcej niż dwa lata więzienia, a sprawa, nawet w przypadku stwierdzenia ich winy, musi zostać przez sąd umorzona. W dodatku, zdaniem prawników, nowelizacja przepisów niczego by dziś nie zmieniła.

Sąd Okręgowy w Krakowie uwzględnił dziś apelację dotyczącą głośnej sprawy trzech byłych esbeków, skazanych w czerwcu ubiegłego roku za porwanie w 1985 r. w biały dzień dwójki krakowskich opozycjonistów. Choć sąd I instancji uznał ich winnymi bezprawnego pozbawienia wolności Agaty Michałek–Budzicz i Ryszarda Majdzika, nie spędzili za kratami ani dnia. Sąd sprawę bowiem umorzył na podstawie ustawy amnestyjnej z 1989 r.

Pozostało 91% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej