Oficer z mnóstwem kontaktów czy mitoman

Kim jest pułkownik Aleksander Lichocki? Przez lata brylował na warszawskich salonach. Był ważnym informatorem niektórych dziennikarzy. Jeszcze niedawno bawił się na urodzinach u znanego biznesmena z branży paliwowej. Nie uchroniło go to przed oskarżeniem o handel tajnym aneksem do raportu z likwidacji WSI znajdującym się u prezydenta

Publikacja: 28.06.2008 07:40

13 maja 2008 r. Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wkraczają do mieszkań i domów czterech osób. Przeszukania odbywają się u dwóch członków komisji weryfikacyjnej WSI – Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka, dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i emerytowanego oficera wojskowych tajnych służb płk. Aleksandra Lichockiego. Dwóm ostatnim prokuratura postawiła później zarzuty płatnej protekcji. Powołując się na wpływy w komisji weryfikacyjnej, mieli za pieniądze oferować pozytywną weryfikację i „korekty” w tajnym aneksie do raportu z likwidacji WSI. Po ujawnieniu afery działający w cieniu Lichocki stał się bohaterem pierwszych stron gazet.

Tygodnik „Wprost” ujawnił, że marszałek Sejmu Bronisław Komorowski spotykał się z płk. Lichockim pod koniec 2007 r. Emerytowany oficer miał mu wówczas sugerować, że może zdobyć tajny aneks. Komorowski w rozmowie z „Rz” ucina: – Znam Lichockiego, bo wyrzucałem go w latach 90. z MON.Antoni Macierewicz, były szef komisji weryfikacyjnej, pytany o Lichockiego odpowiada krótko: – Nic nie wiem o jego kontaktach z komisją, nie złożył nawet oświadczenia weryfikacyjnego.

Kim jest człowiek, który utrzymywał, że może ingerować w tajny dokument znajdujący się u prezydenta Lecha Kaczyńskiego?

64-letni dziś Lichocki w PRL służył w Wojskowej Służbie Wewnętrznej i szkolił się w Moskwie. Tuż przed rozwiązaniem WSW kierował I Zarządem zajmującym się kontrwywiadem wojskowym. Odpowiadał za ochronę centralnych instytucji MON, a także m.in. Sztabu Generalnego.

Po zlikwidowaniu WSW został przeniesiony do rezerwy kadrowej nowo powstałych Wojskowych Służb Informacyjnych. W 1991 r. w randze pułkownika odszedł z wojska.

- Momentami było mi go nawet żal, kiedy młodsi koledzy opowiadali mu jakieś wymyślone historie, śmiejąc się, że Olek i tak to rozniesie- Płk Mieczysław Tarnowski były wiceszef ABW

Na początku lat 90. Lichocki, jak wynika z raportu z likwidacji WSI, miał brać udział w inwigilacji prawicy. W swoich raportach K. – oficer WSI – pisał, że „kontakty por. [Piotra] Polaszczyka [oficera WSI] z politykami prawicy z lat 1991 – 1993 mogły być inspirowane przez wysokich rangą byłych oficerów szefostwa WSW: płk. Aleksandra Lichockiego oraz płk. Marka Wolnego. Według K. por. Polaszczyk utrzymywał w tym czasie częste kontakty z tymi oficerami”.

Po odejściu ze służb Lichocki szukał miejsca w biznesie. Nasi rozmówcy wskazują, że na początku lat 90. związał się z biurem podróży First Class, w którego radzie nadzorczej zasiadali m.in. Roman Kurnik, były zastępca komendanta głównego policji. Prywatnie znajomy Lichockiego. – Tak, znam go – potwierdza Kurnik. – Nie widziałem go jednak od dziesięciu lat. Pod koniec lat 90. zaniechaliśmy kontaktów, ponieważ nie odpowiadał mi osobowościowo – mówi enigmatycznie były wiceszef policji. Przyznaje jednak, że Lichocki brylował na salonach w towarzystwie wpływowych polityków i biznesmenów.

Najprawdopodobniej właśnie na początku lat 90. Lichocki poznał polonijnego biznesmena Edwarda Mazura. Jak twierdzą nasi rozmówcy, nie zaniechał z nim kontaktów nawet po oskarżeniu go o zlecenie zabójstwa gen. Marka Papały, byłego komendanta głównego policji. – Olek mówił mi, że wierzy w jego niewinność. Starał się mnie nawet do tego przekonywać – mówi biznesmen związany z lewicą.

- Nie widziałem Lichockiego od dziesięciu lat. Pod koniec lat 90. zaniechaliśmy kontaktów, ponieważ nie odpowiadał mi osobowościowo - Roman Kurnik były zastępca komendanta głównego policji

W 1998 r., miesiąc przed morderstwem Papały, Lichocki miał poinformować płk. Jana Bisztygę, byłego oficera wywiadu i doradcę premiera Leszka Millera, że były szef policji może być zagrożony. Takie informacje otrzymali śledczy wyjaśniający okoliczności zabójstwa Papały. – To bzdura. Lichocki nie przekazywał mi takich informacji – twierdził w rozmowie z „Rz” Bisztyga.

„Płk Lichocki był przez wiele lat dla dziennikarzy informatorem, z niektórymi był na tyle blisko, że mówiono o wzajemnej przyjaźni” – pisze w swoim blogu dziennikarz Sylwester Latkowski. „Patrząc z perspektywy czasu na jego kontakty z dziennikarzami, poznając kolejne nazwiska, śledząc publikacje prasowe, można odnieść wrażenie, że Lichocki był jednym z aktywniejszych ludzi dawnych służb w mediach” – podkreśla. Emerytowany oficer wcielał się także w rolę lobbysty. Kilka lat temu próbował przekonać do współpracy z grupą biznesmenów gen. Gromosława Czempińskiego, byłego szefa UOP. – Nie zgodziłem się jednak na żadną propozycję – zapewnia „Rz” Czempiński.

Lichocki potrafił stworzyć wokół siebie aurę najlepiej poinformowanego człowieka. Wizerunek ten utrwalał, przechwalając się znakomitymi znajomościami w kręgach polityki, biznesu i tajnych służb. – Potrafił zadzwonić podczas rozmowy do jakiegoś polityka lub prezesa dużej spółki, aby pokazać swoje możliwości – mówi były oficer WSI.

W 2003 r. Lichocki zorganizował huczną imprezę z okazji 60. urodzin. Do Centrum Konferencyjnego MON zjechało ponad 300 gości. Wśród nich m.in. dowódcy różnych rodzajów sił zbrojnych, dyrektorzy departamentów w MON, niektórzy szefowie służb i biznesmeni. Zaproszenie otrzymał też ówczesny wiceszef ABW płk Mieczysław Tarnowski. – Nie widziałem jednak powodu, aby przyjść na imprezę – mówi. – Lichocki to mitoman. Momentami było mi go nawet żal, kiedy młodsi koledzy opowiadali mu jakieś wymyślone historie, śmiejąc się, że Olek i tak to rozniesie – mówi.

Zaproszenia na urodziny Lichocki miał rozsyłać przez Agencję Mienia Wojskowego, w której pracował. Do AMW trafił za czasów Jerzego Rasilewicza. Potem, gdy stanowisko prezesa objął Ireneusz Sakowski, Lichocki krótko był nawet jego doradcą. Z AMW musiał odejść w 2005 r., gdy szefem agencji został Maciej Szczytowski.

„Pęcherz” – tak Lichockiego nazywają koledzy. – Podczas rozmowy co 45 minut biegał do toalety zmienić kasetę – żartuje sobie jeden z jego znajomych z WSI. Z kolei były prezes jednej z dużych spółek Skarbu Państwa, który od lat zna emerytowanego pułkownika, twierdzi coś innego. – Olek wlewał w siebie wódkę hektolitrami i stwarzał wrażenie trzeźwego. Nie biegał też do łazienki, bo miał mocny pęcherz – tłumaczy.

- Mam o Lichockim bardzo dobre zdanie. Spotkałem go po całej aferze z aneksem i powiedział mi, że ktoś mu zrobił wielkie świństwo - Janusz Szum biznesmen z branży paliwowej

Jednak na początku lat 90. problemy ze zdrowiem spowodowały, że Lichocki musiał zrezygnować z alkoholu. Cały czas bywał jednak na ważnych bankietach. W styczniu 2008 r. w warszawskim hotelu Mariott uczestniczył w imprezie z okazji 60. urodzin Janusza Szuma, biznesmena z branży paliwowej, m.in. byłego przedstawiciela na Polskę rosyjskiego giganta paliwowego firmy Jukos. W gronie zaproszonych gości znalazł się m.in. generał węgierskiego wywiadu Ferenc Hevesi Toth. Stał się on znany, gdy okazało się, że w 2000 r. MSWiA wybrało związane z nim konsorcjum do przygotowania nowych dowodów osobistych.

Janusz Szum w rozmowie przyznaje, że zna Lichockiego od dziesięciu lat. – Mam o nim bardzo dobre zdanie, a całą aferę z tym handlem aneksem uważam za śmieszną – mówi.

– Powiedział mi, że ktoś mu zrobił wielkie świństwo. Płk Lichocki odmówił rozmowy z „Rz”.

13 maja 2008 r. Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wkraczają do mieszkań i domów czterech osób. Przeszukania odbywają się u dwóch członków komisji weryfikacyjnej WSI – Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka, dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i emerytowanego oficera wojskowych tajnych służb płk. Aleksandra Lichockiego. Dwóm ostatnim prokuratura postawiła później zarzuty płatnej protekcji. Powołując się na wpływy w komisji weryfikacyjnej, mieli za pieniądze oferować pozytywną weryfikację i „korekty” w tajnym aneksie do raportu z likwidacji WSI. Po ujawnieniu afery działający w cieniu Lichocki stał się bohaterem pierwszych stron gazet.

Pozostało 91% artykułu
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił