Dziennikarz rzuca oskarżenia wobec ABW

Areszt dla Wojciecha Sumlińskiego. W liście dziennikarz twierdzi, że wiceszef ABW Jacek Mąka może się na nim mścić

Aktualizacja: 30.07.2008 14:29 Publikacja: 30.07.2008 00:29

Dziennikarz rzuca oskarżenia wobec ABW

Foto: tvn24

Warszawski sąd orzekł wczoraj, że Wojciech Sumliński, podejrzany o oferowanie za pieniądze oficerom byłych WSI pozytywnej weryfikacji, trafi do aresztu.

Zanim zapadła decyzja sądu, dziennikarz przekazał „Rz” list. Pisze w nim o dziennikarskich śledztwach, które ostatnio prowadził, i sugeruje, że mógł się tym narazić wielu osobom. Reporter twierdzi, że obecny wiceszef ABW Jacek Mąka miał grozić, iż Sumliński pożałuje m.in. tego, że zajmował się sprawą przyznania mu mieszkania.

Zdaniem dziennikarza warte ok. miliona złotych lokum Mąka uzyskał niezgodnie z prawem.

Sumliński pisze też, że Mąka usiłował zmusić Tomasza Budzyńskiego – byłego szefa lubelskiej delegatury – do złożenia fałszywych zeznań przeciwko Zbigniewowi Wassermannowi.

Co o tych twierdzeniach reportera myśli wiceszef ABW? Nie udało się nam wczoraj wieczorem z nim skontaktować.

Tymczasem obrońcy Wojciecha Sumlińskiego nie kapitulują. Zapowiadają, że złożą wniosek o uchylenie mu aresztu. – Taki wniosek możemy złożyć zawsze, kiedy pojawią się nowe okoliczności. A te zaistniały: żona naszego klienta niedawno podjęła leczenie. A on jest jedynym żywicielem rodziny – mówi „Rz” mecenas Stanisław Rymar, jeden z obrońców dziennikarza.

Warszawski sąd uwzględnił wczoraj zażalenie prokuratury i zgodził się z nią, że na wolności Sumliński może mataczyć i utrudniać śledztwo. Dlatego orzekł, że ma trafić za kraty.

– Jestem zaskoczony, że sąd w tym stadium sprawy stosuje areszt – komentował na gorąco mecenas Rymar. – Uważam, że nie ma procesowej winy mojego klienta. Można mówić jedynie o jakiejś lekkomyślności – dodaje.

Wojciech Sumliński i pułkownik Aleksander L. zostali zatrzymani w maju po akcji ABW. Już wtedy prokuratura chciała ich aresztowania, ale sąd rejonowy uznał, że wystarczy kaucja i policyjny dozór.

Chociaż sąd nie zgodził się na aresztowanie, to przyznał, że istnieje wysokie uprawdopodobnienie zarzutu. To między innymi – jak wynika z informacji „Rz” – podkreślał prokurator obecny na wczorajszym posiedzeniu.

Śledztwo w sprawie płatnej protekcji Prokuratura Krajowa wszczęła po tym, jak jeden z oficerów WSI złożył doniesienie.

Sumlińskiemu i Aleksandrowi L. śledczy zarzucili płatną protekcję. Od grudnia 2006 roku do stycznia 2007 roku mieli „wspólnie i w porozumieniu” oferować, że za 200 tys. zł załatwią pozytywną weryfikację.

Sumliński nie przyznaje się do zarzutu: – Zapoznałem się z materiałami, które prokuratura zgromadziła na mój temat. Są tam tylko słowa jednego oskarżyciela, który mówi o tym, że miałem od niego żądać korzyści majątkowych za weryfikację.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

g.zawadka@rp.pl

Trzeba tylko wsadzić mnie do aresztu wydobywczego, na kilkanaście miesięcy, bądź dłużej - i nie spieszyć się. Być może ja i żona nie przejęlibyśmy się tą informacją, gdyby nie fakt, że podobne wieści przyniósł nam inny dziennikarz – prosił o anonimowość – a potwierdziło ją także dwóch kolegów z ABW. Jeden z nich pozostaje w czynnej służbie, jego personaliów nie ujawnię. Drugim był Tomek Budzyński, jeszcze dwa lata temu szef delegatury ABW w Lublinie, obecnie na emeryturze.

Z informacji, które nam przekazano wynikało, że istnieje wiele przyczyn, dla których uruchomiono olbrzymie środki, bym trafił do aresztu. Zostając szefem ABW Krzysztof Bondaryk zapewnił kierownictwo Platformy Obywatelskiej, że za rządów Prawa i Sprawiedliwości doszło do licznych afer, które dotąd nie ujrzały światła dziennego, i że on te afery ujawni. Po analizie okazało się jednak, że afer – poza jedną - nie było.

Tą jedyną miały być 84 nielegalne podsłuchy telefoniczne, które rzekomo założono za rządów PiS. Po przekazaniu tej informacji kierownictwu PO sprawę nagłośniono, mówiono o wielkiej aferze i procesach dla winnych nadużyć. Po kilku dniach sprawa jednak przygasła. Dlaczego? Okazało się bowiem, że popełniono błąd, bo nielegalnych podsłuchów nie było.

Mechanizm błędu był prosty – sytuację, w której zakładano podsłuch np. od początku stycznia do końca marca, następnie robiono trzy miesiące przerwy, by ponownie założyć podsłuch od lipca do września, w ABW zakwalifikowano, jako podsłuch stały od stycznia do września, a więc zawierający w sobie trzy miesiące (od kwietnia do czerwca) podsłuchu nielegalnego. W rzekomych 84 nielegalnych podsłuchach takich sytuacji było prawie 80, zaś w kilku pozostałych przypadkach doszło do kilkudniowych przedłużeń podsłuchów, wynikających - jak ustalono - z zaniedbania, a nie świadomego działania.

Tak czy inaczej, o żadnej aferze nie mogło być mowy i w efekcie całą sprawę wyciszono. W efekcie z rzekomych wielu afer, do jakich miało dojść za rządów PiS, a które miała wyjaśnić ABW, nie zostało nic. I dlatego – jak twierdzili dobrze poinformowani koledzy – „mojej” sprawy chwycono się, niczym ostatniej deski ratunku. Do tego doszły także inne elementy. Wspomniany Tomek Budzyński miał w latach 2005-2006 szereg kontaktów z ministrem Wassermannem, wynikających z charakteru służby.

Zarówno o tych spotkaniach, o mojej znajomości z Budzyńskim jak i o moich kontaktach z ministrem Wassermannem dotyczących sprawy zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki (minister był i jest wielkim zwolennikiem koncepcji prokuratora Andrzeja Witkowskiego, w oparciu o którą powstała moja książka pt. „Kto naprawdę Go zabił?”) wiedział wiceszef ABW Jacek Mąka. Wiedział, bo od lat przyjaźnił się z Budzyńskim. Przyjaźń skończyła się na przełomie 2007/ 2008 roku, gdy Mąka złożył Budzyńskiemu propozycję nie do odrzucenia – ten ostatni miał zeznać przed komisją ds. służb specjalnych, że jego spotkania z ministrem Wassermannem miały charakter nieformalny, że minister spotykał się na nieformalnych naradach z dziennikarzami, że Budzyński i inni funkcjonariusze ABW podlegali naciskom ludzi PiS, itd.

Budzyński odmówił złożenia nieprawdziwych zeznań. Między dwoma oficerami ABW, niegdyś przyjaciółmi, doszło do ostrej wymiany zdań. W efekcie Budzyński zagroził, że w razie dalszych nacisków ujawni prawdę o aferach ludzi z kierownictwa ABW. Jako przykład podał ponad stumetrowe mieszkanie wiceszefa ABW Jacka Mąki na ulicy Kazimierzowskiej w Warszawie (warte ponad milion złotych), które ten otrzymał bezprawnie za kadencji Andrzeja Barcikowskiego, przed wyborami parlamentarnymi w roku 2005. (Barcikowskiemu zrewanżowano się później zatrudniając go w radzie programowej ośrodka szkoleniowego ABW).

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wystąpiła wówczas do Urzędu Miasta o lokal na cele operacyjne. Po otrzymaniu lokalu ABW wykorzystała go jednak na cele nieoperacyjne, konkretnie przekazała Jackowi Mące, który odnowił otrzymane mieszkanie przy pomocy pracowników Agencji ( m.in. pracownik ABW Robert Budka zainstalował alarm), a następnie zameldował w nim siebie, żonę i syna. Mieszkaniem tym niechętnie chwali się zresztą do dziś – nie wykazał go np. w deklaracji majątkowej za rok 2007. Na koniec ostrej wymiany zdań zastępca szefa ABW miał zagrozić Budzyńskiemu, że i on i jego kolega dziennikarz (chodziło o mnie) „pożałują”. To wszystko opowiedział mi były szef lubelskiej delegatury ABW kilka miesięcy przed moim zatrzymaniem. Nie przywiązywałem wówczas do tego wagi, ale teraz co godzina zadaję sobie pytania: kto i dlaczego chce mnie zniszczyć?

Warszawski sąd orzekł wczoraj, że Wojciech Sumliński, podejrzany o oferowanie za pieniądze oficerom byłych WSI pozytywnej weryfikacji, trafi do aresztu.

Zanim zapadła decyzja sądu, dziennikarz przekazał „Rz” list. Pisze w nim o dziennikarskich śledztwach, które ostatnio prowadził, i sugeruje, że mógł się tym narazić wielu osobom. Reporter twierdzi, że obecny wiceszef ABW Jacek Mąka miał grozić, iż Sumliński pożałuje m.in. tego, że zajmował się sprawą przyznania mu mieszkania.

Pozostało 94% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo