Urząd kontroli skarbowej pojawił się u urzędniczki oskarżającej Czesława Małkowskiego trzy tygodnie temu. – Przyszli do mnie do pracy. Kiedy zapytałam, jaki jest powód kontroli, odparli, że naczelnik ma takie prawo – opowiada Anna. – Gdy wychodziliśmy z mężem z budynku UKS, powiedzieli nam: – A co pani myśli, my też czytamy gazety...

Pełnomocnik Anny Andrzej Rogoyski twierdzi, że kontrola była bezpodstawna.Majątkiem Anny kontrolerzy zainteresowali się w maju, już po wybuchu olsztyńskiej seksafery. Kontrolę zaplanowano na jesień. Co ciekawe, Anna ani jej mąż nie figurują na liście firm i osób fizycznych, które olsztyński UKS planował kontrolować w pierwszym półroczu 2008 r. Instytucja przygotowała taką listę jesienią 2007 r., zanim „Rz” ujawniła, że Małkowski miał molestować pracownice ratusza. – Mamy podpisane porozumienie z izbą skarbową. Zgodnie z nim jesteśmy zobowiązani do przedstawienia podmiotów, które należy skontrolować. Lista musi powstać do końca każdego roku – mówi nasz informator z UKS. – W pierwszym półroczu kontroluje się np. te podmioty, które mogły dokonać jakichś wątpliwych transakcji w pierwszej połowie roku poprzedniego.

Wiosną 2007 r. Anna z mężem kupiła dom od olsztyńskiego dewelopera. Na całość wzięli kredyt. Akt notarialny podpisali na początku maja 2007 r. Czyli majątek Anny i jej męża, jeśli budził jakieś podejrzenia, to zgodnie z procedurami powinien być skontrolowany wcześniej?– Tak – odpowiada nasz rozmówca z UKS.

Czesław Kalinowski, dyrektor olsztyńskiego UKS, zapewnia, że kontrola jest rutynowa. – Nawet nie wiedzieliśmy, kogo dokładnie sprawdzamy. Dowiedzieliśmy się o tym, kiedy dziennikarze zaczęli do nas dzwonić.Sprawdzanie majątku Anny zainteresowało Prokuraturę Okręgową w Białymstoku, która wyjaśnia olsztyńską seksaferę. Odpowiedź UKS nie usatysfakcjonowała śledczych. – Poprosiliśmy o przesłanie szczegółowych informacji – mówi Adam Kozub, rzecznik prokuratury.