Moskwa gra nie o pieniądze, ale o Ukrainę. Chce kontroli nad systemem ukraińskich rurociągów tranzytowych, chce też rozgrywać ukraińską politykę. Odbudowa imperium jest dla Rosji ważniejsza niż reputacja, ważniejsza niż straty, które Gazprom ponosi, kiedy gaz nie płynie, choć sięgają one zdaniem ekspertów 150 mln dol. dziennie!
Kijów walczy, by nie zostać bankrutem i zachować kontrolę nad rurociągami - w gruncie rzeczy jedyną kartą przetargową wobec Rosji. Do porozumienia wynegocjowanego przez Czechów Kijów musiałby dołożyć z własnej kieszeni.
(...) Rozwiązań jest kilka. Ukraina może dać swoje rurociągi Europie w leasing, by to Bruksela negocjowała z Moskwą. Można stworzyć ukraińsko-europejską spółkę do tranzytu gazu. Można nawet wrócić do pomysłu rosyjsko-ukraińsko-europejskiego konsorcjum, choć w obecnych realiach byłoby to dla Ukrainy trudne do zaakceptowania.
Potrzebna jest poważna debata, w której Europa będzie wobec Rosji twarda. Potrwałaby pewnie wiele miesięcy, ale mogłaby uregulować kwestie gazowe na lata. Każde inne rozwiązanie będzie tymczasowe.
Może po gorzkiej nauczce i dwóch tygodniach bez gazu Europa wreszcie to zrozumie?” – pyta autor. Niestety w tym pytaniu nie ma wiary. I ja też tej wiary nie mam zbyt wiele.