Prezydent Sopotu walczy do końca

Podejrzanemu o korupcję włodarzowi nadmorskiego kurortu przyświeca teraz tylko jeden cel. Nie zostać skazanym do listopada 2010 r., czyli końca kadencji. Chce po sobie zostawić wrażenie dobrego samorządowca. To jego polityczne być albo nie być

Aktualizacja: 02.02.2009 14:57 Publikacja: 31.01.2009 01:09

Jacek Karnowski

Jacek Karnowski

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman

27 stycznia, we wtorek, wieczorem w sopockim klubie Spatif, ulubionym przez Jacka Karnowskiego, odbywa się spotkanie przyjaciół prezydenta. Coś na kształt pożegnalnej imprezy. W środę rano Karnowski musi się stawić w prokuraturze. Od lipca prowadzi ona śledztwo w sprawie tzw. afery sopockiej, w której został oskarżony przez biznesmena Sławomira Julkego o próbę wyłudzenia mieszkań.

Spodziewa się najgorszego, czyli „spektaklu medialnego”, jak żali się „Gazecie Wyborczej”: „Na czerwonym pasku w TVN 24 pokaże się informacja, że jestem podejrzany o jakieś przestępstwa, że grozi mi jakiś absurdalnie wysoki wyrok. Przez cały dzień, dwa czy trzy będzie słychać tylko nieprzychylne mi komentarze”.

Gdy prokuratura stawia mu osiem zarzutów, w tym siedem korupcyjnych, nieprzychylne komentarze padają, ale tylko ze strony PiS i, o dziwo, premiera Donalda Tuska, zresztą mieszkańca Sopotu, który stwierdza, że Karnowski powinien ustąpić ze stanowiska. Ale bohater korupcyjnej afery nie musi już słuchać politycznego zwierzchnika. Pod koniec lipca odszedł z PO, w której był od pięciu lat. Dziś jest politycznym singlem.

Ale, jak twierdzi poseł PiS Jacek Kurski, Platforma wspiera Karnowskiego. Nadal ma za sobą wielu wpływowych kolegów z PO, m.in. posłów Jarosława Gowina i Arkadiusza Rybickiego oraz człowieka, któremu zawdzięcza samorządową karierę: Jana Kozłowskiego, marszałka pomorskiego i szefa PO na Pomorzu. – Trzeba Karnowskiego oceniać przez szerszy pryzmat, nie tylko prokuratorski – przekonuje Rybicki.

[srodtytul]Paraliż w urzędzie[/srodtytul]

Sympatycy uważali Karnowskiego za samorządowego Midasa, który czegokolwiek się dotknie, zamienia to w złoto. Od ponad 18 lat rządzi wszak najdroższym polskim kurortem, w którym wypoczywają gwiazdy i politycy. Najpierw był wiceprezydentem, a od dziesięciu lat włada miastem samodzielnie. Nawet teraz mimo zarzutów korupcyjnych nie chce złożyć urzędu. Kiedy w czwartek po wyjściu z policyjnej izby zatrzymań z podniesioną głową wraca do urzędu, woźny, otwierając mu drzwi mówi: – Witamy w domu.

– Od czasu wybuchu afery Karnowski się zmienił – opowiada jeden z sopockich radnych. – Na komisjach trudno się z nim porozumieć. Czerwony na twarzy, gubi myśli, jest rozproszony. Przypuszczamy, że bierze silne leki uspokajające.

– Dochodzi do decyzyjnego paraliżu. Ze strachu. Od trzech miesięcy nie można uchwalić np. studium zagospodarowania przestrzennego, bo władza boi się kontrowersyjnych decyzji – ocenia inny radny.

Pod uchwałami zarządu miasta podpisują się grupowo urzędnik magistratu,

prezydent, czasem też jego zastępca. – Widać, że chcą scedować odpowiedzialność na radę, nawet w najbłahszych sprawach – mówi Bartosz Łapiński, radny PiS.

Otoczenie Karnowskiego przyznaje, że przez aferę stał się bardziej nerwowy. – Błahe pytanie, i już się zacietrzewia. Gotowy do spięcia z przeciwnikiem – mówi kolejny sopocki radny.

Zawsze słynął z twardej ręki w magistracie. Nie byłby sobą, gdyby nawet największej życiowej porażki nie chciał przekuć w sukces. Dziś przychodzi mu to z trudem. – Muszę wrócić do pracy, dokończyć budowę hali, budowę centrum (Haffnera: dom zdrojowy, hotel, kompleks handlowo-usługowy – red.) i starania o środki unijne na inwestycje dla Sopotu – mówił na konferencji kilka godzin po wyjściu z policyjnej izby zatrzymań, gdzie spędził bezsenną noc. I tylko drżący głos zdradzał, że nie jest już taki pewny siebie jak kiedyś.

Jacek Karnowski ma dziś 46 lat, trudno mu będzie się odnaleźć poza urzędem. Marzył o karierze poselskiej, ale się obraził, kiedy dwa lata temu PO zaproponowała mu dziewiąte miejsce na liście. Dwa miesiące temu ogłosił, że nie wystartuje w wyborach samorządowych w 2010 r. Z wykształcenia budowlaniec, nigdy nie pracował w zawodzie.

[srodtytul]Wizerunek to podstawa[/srodtytul]

Gdy sąd uznał w czwartek, że Karnowski może wyjść na wolność, czekający na korytarzu współpracownicy nie kryli zadowolenia. Ale fety nie było, bo sąd stwierdził, że „materiał prokuratorski uprawdopodobnia zarzuty”. Dla wizerunku prezydenta to cios.

Karnowski wie, że w polityce najważniejsze to działać. – Gdy tylko dostał wezwanie do prokuratury, zaczął organizować front poparcia – opowiada jeden z jego znajomych. W pierwszej kolejności udał się ponoć do byłego metropolity gdańskiego abp. Tadeusza Gocłowskiego. – Arcybiskup podobno sam miał dzwonić do niektórych ludzi, np. Władysława Bartoszewskiego, który dwa razy do roku wypoczywa w Sopocie, prosząc o poparcie dla Karnowskiego – dodaje znana osoba z Trójmiasta.

Dzięki prośbie byłego metropolity pod listem do sądu, by nie aresztował Karnowskiego, podpisało się kilkanaście znanych osób, m.in. Lech Wałęsa i ojciec Maciej Zięba.

Jacek Kurski z PiS przypomina, że abp Gocłowski już kiedyś poręczał – w aferze Stella Maris za ks. Zbigniewa B., szefa wydawnictwa archidiecezji gdańskiej.

Karnowski wkłada dużo wysiłku w ratowanie swojego wizerunku. Doradzają mu w tym współpracujące z miastem firmy PR. Efekty? Prezydent konsekwentnie udziela wywiadów tylko zaprzyjaźnionym mediom. Dzień przed korzystną publikacją rozsyła po znajomych esemesy. Z innymi redakcjami rozmawia przez oświadczenia wysyłane przez biuro prasowe magistratu, w których wszystkiemu zaprzecza.

[srodtytul]Przejście do ofensywy[/srodtytul]

Nie tylko się broni, ale także przechodzi do ofensywy. Wytacza działa przeciw CBA, które oskarża o szykanowanie urzędu. Prosi premiera o interwencję, ale pomocy nie dostaje. Odmawia wydania zgody na przesłuchanie swoich urzędników.

[wyimek]Karnowski nie wystartuje już w wyborach. Trudno będzie się mu odnaleźć poza urzędem. Z wykształcenia budowlaniec, nigdy nie pracował w zawodzie[/wyimek]

Gdy w końcu CBA wzywa go na przesłuchanie, dochodzi do awantury. Opowiada o niej „Gazecie Wyborczej”: „Na początek zaczęli mnie sprawdzać wykrywaczem do metalu. Uważam, że to jest skandal, żeby prezydenta miasta tak traktować. Potem zażądali mojego telefonu. Zapytałem, jakim prawem? A oni, że takie mają zwyczaje. Powiedziałem, że nie ma mowy, jestem prezydentem i w każdej chwili może się coś zdarzyć. Oni na to, że będzie mnie rozpraszał. Nie oddałem, i już”.

[srodtytul]Obciążająca znajomość[/srodtytul]

Dziś już wiadomo, że prezydentowi Sopotu najbardziej zaszkodziła nie znajomość ze Sławomirem Julkem, który oskarżył go o korupcję, ale z Włodzimierzem Groblewskim, który w Sopocie na miejskim gruncie wybudował kilka salonów samochodowych. Ziemię, dzięki Karnowskiemu, kupił ponad rok temu na własność, ale za nią nie zapłacił, bo prezydent rozłożył mu spłatę na dziesięć lat. Prokuratura zdobyła dowody, że Karnowski w salonach Groblewskiego kupował wyjątkowo tanio luksusowe auta. Po pewnym czasie odsprzedawał je z zyskiem.

– Nic nikomu nie zabrałem, niczego nie przyjmowałem za darmo i nie kupowałem po zaniżonych cenach – oświadczył w piątek.

Prezydent nie ukrywał prywatnych kontaktów z Groblewskim. Często można było ich zobaczyć razem przy piwie, dwa tygodnie temu pojechali na narty do Włoch. Po wybuchu afery Karnowski w godzinach pracy jeździł, jak gdyby nigdy nic, do domu dilera samochodów.

[srodtytul]Sukces czy pułapka[/srodtytul]

Wbrew kilkunastu zarzutom, jakie CBA postawiło sopockim władzom miasta w sprawie Centrum Haffnera (związanych z niekorzystną umową zawartą ze spółką Nederpol Development & Investment), urząd produkuje o nim film zatytułowany „Piękne perspektywy czy pułapka”. Na kilka dni przed zatrzymaniem Karnowski wygłosił oświadczenie. Przekonywał w nim, że umowa z NDI była dla Sopotu sukcesem, a nie – jak chce widzieć to CBA – przekrętem, na którym Sopot straci wiele milionów złotych.

„Rozpoczął się niezwykle ważny rok dla Sopotu – zapewniał. – Kończymy realizację nowatorskiego, trudnego i niezwykle ambitnego przedsięwzięcia, które realizowane jest w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. Nowe centrum Sopotu – Centrum Haffnera – po ukończeniu ma szanse, prócz drewnianego mola, Opery Leśnej i Krzywego Domku, stać się rozpoznawalną wizytówką kurortu. Ale to nie koniec inwestycji z rozmachem. W tym samym systemie mamy zamiar dokonać rewitalizacji terenów przydworcowych – już w tym roku. Nasze projekty, inwestycje i sposoby ich realizacji cieszą się zdecydowanym poparciem mieszkańców Sopotu. A to dla samorządu jest najważniejsze”.

„Cieszą się również ogromnym zainteresowaniem służb – wzbudzają wiele emocji” – dodaje jednak Karnowski w tym samym oświadczeniu.

27 stycznia, we wtorek, wieczorem w sopockim klubie Spatif, ulubionym przez Jacka Karnowskiego, odbywa się spotkanie przyjaciół prezydenta. Coś na kształt pożegnalnej imprezy. W środę rano Karnowski musi się stawić w prokuraturze. Od lipca prowadzi ona śledztwo w sprawie tzw. afery sopockiej, w której został oskarżony przez biznesmena Sławomira Julkego o próbę wyłudzenia mieszkań.

Spodziewa się najgorszego, czyli „spektaklu medialnego”, jak żali się „Gazecie Wyborczej”: „Na czerwonym pasku w TVN 24 pokaże się informacja, że jestem podejrzany o jakieś przestępstwa, że grozi mi jakiś absurdalnie wysoki wyrok. Przez cały dzień, dwa czy trzy będzie słychać tylko nieprzychylne mi komentarze”.

Pozostało 92% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo