Prokuratura Okręgowa w Płocku prowadzi śledztwo, czy w czasie, gdy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro, na prokuratorów wywierano naciski.
Jednym z pokrzywdzonych jest Marek Staszak. Taki status nadała mu płocka prokuratura, kiedy był prokuratorem krajowym i formalnie nadzorował wszystkie prowadzone w Polsce sprawy. Sam uważa się za pokrzywdzonego, bo – jak twierdzi – z inspiracji Ziobry bezprawnie próbowano wyrzucić go ze służbowego mieszkania.
38-metrowe lokum na rządowym osiedlu na warszawskiej Sadybie wynajęto Staszakowi w 2004 r. Umowę podpisał ówczesny dyrektor Centrum Obsługi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Andrzej Sz. (szefem rządu był wtedy Leszek Miller). Była korzystna dla wynajmującego: zakładała, że prokurator dostaje lokum na czas pracy w Prokuraturze Krajowej, czyli praktycznie dożywotnio, bo tytuł prokuratora „krajówki” jest dożywotni. Oznaczało to, że miał zwolnić mieszkanie, dopiero odchodząc na emeryturę.
Andrzej Sz., który podpisał umowę wynajmu ze Staszakiem, ma za to sprawę karną. Prokuratura oskarżyła go o przekroczenie uprawnień.
Gdy w 2005 r. szefem resortu sprawiedliwości (w rządzie PiS) został Ziobro, polecił, by umowę spróbowano rozwiązać. Udało się to dopiero po ponad roku starań.