Z tego błahego powodu groziło, że Sąd Najwyższy unieważni wyrok 3,5 roku więzienia dla wicekomendanta MO w Lubinie, który dopuścił do pacyfikacji w 1982 roku. Zginęło wtedy 3 demonstrantów.
Sprawa niewłaściwej delegacji sędziów wojskowych do sądów powszechnych wyszła na jaw jeszcze w 2007 roku. W wyniku reorganizacji uprawnienia stracił jeden z urzędników a ich uaktualnienia nie dopilnowano w MON. Jednym z niewłaściwie delegowanych był wrocławski sędzia orzekający w Procesie Lubińskim. Gdy z tego powodu unieważniono jego inny wyrok, adwokat wicekomendanta MO podniósł to w skardze kasacyjnej. "Rz" pisała o sprawie na początku kwietnia. Rozprawę kasacyjną zaplanowano na 30 kwietnia.
- Dokument prawidłowo delegujący sędziego dotarł do nas w poniedziałek - informuje przewodnicząca Wydziału Karnego wrocławskiego Sądu Okręgowego, który prowadził Proces Lubiński. - Tym samym fakt niewłaściwej obsady składu sędziowskiego nie może spowodować unieważnienia wyroku.
Wrocławski sąd wysłał już do Sądu Najwyższego informację i kopię dokumentu z MON. Resort ma go ogłosić w swoim Dzienniku Urzędowym 8 maja.
Proces Jana M. trwał od 1993 roku. Zarzucono mu, że kierował krwawą pacyfikacją. Sprawa była trzykrotnie umarzana. Wyrok zapadł w lipcu 2007 roku, niemal dokładnie w ćwierćwiecze Zbrodni Lubińskiej, jednak wicekomendant ze względu na stan zdrowia do dziś nie rozpoczął odbywania kary.