[b]Co jest specyfiką tego rodzaju przestępczości? Co ją wyróżnia?[/b]
Na przykład to, że jak ktoś nie handluje tydzień, dwa, to wypada z rynku. Zaraz zajmują jego terytorium kolejni.
[b]Dwa i trzy lata temu robił pan badania wśród młodzieży dotyczące kupowania narkotyków. Zszokowały pana?[/b]
Tak, bo wyszło, że w ostatniej klasie podstawówki raz w tygodniu po narkotyk sięga 19 proc. uczniów, czyli co piąty, a im starsi, tym procent był wyższy. 90 proc. przyznało, że nie ma żadnego problemu, by kupić narkotyk na terenie szkoły.
[i]—rozmawiała Izabela Kacprzak[/i][/ramka]
[ramka][srodtytul]Każdy boss ma swój rejon. Ceny muszą być podobne[/srodtytul]
[b]Rz: Kim był boss, od którego brałeś narkotyki na sprzedaż?[/b]
[b]22-letni Tomek z Warszawy, były diler narkotyków, głównie amfetaminy: Trzydziestolatek, duży, napakowany, jeździł bmw. Wszyscy się go bali i szanowali.[/b]
[b]Szanowali?[/b]
Ze strachu. Kiedyś mi to imponowało.
[b]Jak się wciągnąłeś w narkobiznes? [/b]
Jak większość. Miałem 14 lat, kolegów, którzy od wódki woleli amfetaminę. Wziąłem, po dwóch latach sam zacząłem rozprowadzać. Lubiłem amfę, bo dawała kopa, a jednocześnie mogłem się kontrolować. Były też tabletki, marihuana. Boss brał z wytwórni bezpośrednio. Zarabiał straszne pieniądze. Ja od niego i sprzedawałem własnym zaufanym gościom. Boss dawał towar na kredo [kreskę – red.] albo brało się od niego za kasę. Ze sprzedaży moja dola to było 50 – 70 proc.
[wyimek]70 proc. - nawet tyle ze sprzedaży narkotyku zyskuje diler [/wyimek]
[b]Ile zarabiałeś w tydzień?[/b]
Od 100 do 500 zł, ale sam zużywałem bardzo dużo, jakieś cztery gramy. Gram na rynku chodził po 30 – 40 zł, potem po 60, ja mogłem kupić dla siebie za 10.
[b]Łatwy pieniądz.[/b]
Wszystko, co związane z przestępstwem, daje łatwy pieniądz, a największą kasę trzepie się na narkotykach i hazardzie.
[b]Kto ustala ceny na rynku?[/b]
Ceny muszą być w miarę podobne i stałe. Każdy boss ma swój rejon i nie wchodzi innemu w paradę. Podobnie jest z cenami. Nie można ich zaniżać ani podwyższać. Ja nie mogłem sam dyktować cen. Cena jest jedna, konkurencja ma to samo. Szanujemy się.
[b]Siedziałeś w narkobiznesie, ale wpadłeś nie za narkotyki.[/b]
Za kradzież, ale jakby mnie złapali za handel narkotykami, to i tak bym nie siedział, bo jestem, a raczej byłem uzależniony.
[b]Co się takiego stało, że rzuciłeś narkotyki, a potem handel?[/b]
Poszedłem siedzieć do Białegostoku, potem na izolatkę, pół roku. Zacząłem się zastanawiać nad sensem tego wszystkiego. To był mój wewnętrzny przełom. Dwa lata siedziałem, wyszedłem i wziąłem się ostro za siebie. Od 3,5 roku nie biorę i nie handluję.
[b]Boss chciał, żebyś wrócił?[/b]
Tak. Dwa miesiące temu dzwonili, że zamówili dobry towar, żebym go odebrał. Powiedziałem, że nie, że wyjechałem do Warszawy, pracuję i to już nie ze mną, bo z tym skończyłem. Przyjęli to normalnie.
[b]Ale mówisz, że jesteś wyjątkiem.[/b]
No tak, bo jeden z kumpli zerwał z tym wszystkim dopiero, gdy zabił kolegę, jadąc autem, sam stracił rękę. Był po narkotykach.
[b]Żałujesz tego, co było? Czujesz się odpowiedzialny za tych, którym sprzedawałeś narkotyki?[/b]
Niczego nie żałuję. To była szkoła życia. To mnie zahartowało, wyciągnąłem z tego dobre wnioski. A że kogoś skrzywdziłem? Mam nadzieję, że to zrozumieją.
[i]—rozmawiała Izabela Kacprzak[/i][/ramka]
[ramka][srodtytul]Za dużo straciłem przez własną głupotę [/srodtytul]
[b]Rz: Dlaczego sięgnąłeś po narkotyk?[/b]
[b]42-letni Krzysztof, menedżer, przez blisko dwa lata zażywał kokainę: [/b]Gdy patrzę z perspektywy czasu, myślę, że złożyły się na to: stres w pracy, atmosfera wyścigu szczurów i praca 24 godziny na dobę. Dzień był za krótki, ciągle coś trzeba było jeszcze zrobić, pójść na kolejne służbowe spotkanie. Nie miałem siły.
[b]„Życzliwa” ręka podsunęła panaceum na wszystkie kłopoty? [/b]
Kolega wspominał, że jest taki „lekki dopalacz”, który postawi mnie na nogi. Widząc moje zainteresowanie, przyniósł mi towar: biały proszek jak mąka. Powiedział, że trzeba tylko wciągnąć przez nos i od razu lepiej się poczuję.
[b]Wiedziałeś, że to kokaina, mocno uzależniający narkotyk?[/b]
Nie byłem tak naiwny, by nie zdawać sobie sprawy, co biorę. Ale wtedy nie myślałem o żadnym uzależnieniu. Tylko, że spróbuję.
[b]Jak było? [/b]
[wyimek]ok. 120 zł kosztuje teraz w Warszawie gram kokainy[/wyimek]
Na początku było świetnie. Dobry nastrój, chwilami wręcz euforia, doskonała kondycja. Nie czułem zmęczenia, miałem świeży umysł, tryskałem pomysłami i nawet gdy wypiłem kilka drinków na służbowym spotkaniu, nie szumiało mi w głowie.
[b]Od kogo kupowałeś narkotyk?[/b]
Od dilera, do którego namiar dał mi kolega. Przywoził na telefon, wystarczyło zadzwonić. To trwało prawie dwa lata. Pod koniec kupowałem nawet kilka porcji w ciągu dnia. Myślę, że za tę samą cenę wciskali mi coraz gorszy towar. Płaciłem ponad 100 zł za działkę.
[b]Kiedy oprzytomniałeś?[/b]
Najpierw kopniaka dała mi moja życiowa partnerka. Powiedziałem jej, że nasze wspólne konto wyczyściłem, a pieniądze wydałem na kokainę. W dodatku narkotyk jakoś coraz słabiej działał, nie miałem za co kupować kolejnych działek, a jak nie kupowałem, to zaczynałem się czuć koszmarnie.
[b]To znaczy jak?[/b]
Byłem rozbity, miałem fatalne samopoczucie, depresję, trzęsły mi się ręce, sama perspektywa, że nie mam kasy i mogę być pozbawiony kokainy, wprawiała mnie w przerażenie. W pracy zauważyli, że coś ze mną nie tak, musiałem odejść. Ale otrzeźwiałem po wpadce dilera. Policja od nitki do kłębka namierzyła osoby kupujące kokainę, także mnie.
[b]Postawiła ci zarzuty posiadania narkotyków?[/b]
Przyznałem się, że brałem kokainę, chcę się dobrowolnie poddać karze. Za dużo przez własną głupotę straciłem. Miałem dobrą pracę, rodzinę, teraz wszystko muszę zaczynać od nowa.
[b]Od kilku miesięcy chodzisz na terapię?[/b]
Układam sobie życie na nowo. Mieszkam u nowej partnerki, szukam jakiegoś zajęcia i próbuję się z tego wygrzebać. Już jest nieźle. Przeszedłem przez piekło i mogę tylko ostrzec innych: nie było warto.
[i]—rozmawiała Grażyna Zawadka[/i][/ramka]