Kojarzony z PiS prezydent Łodzi jest krytykowany m.in. za chaos komunikacyjny, zadłużenie miasta i liczne podróże zagraniczne. Czarę goryczy przelało odwołanie Zbigniewa Brzozy, dyrektora Teatru Nowego w referendum zorganizowanym na polecenie Kropiwnickiego. Radna PO Patrycja Wójcik w trakcie swojego wystąpienia na sesji zwróciła się do prezydenta. – Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. – W naszym gronie padały propozycje, żeby odwołać prezydenta z urzędu – przyznaje Mateusz Walasek, szef klubu radnych PO. – Były to jednak spontaniczne głosy, a nie zaplanowana akcja.
W Platformie rozważano także ryzykowny pomysł uchwalenia referendum na radzie miejskiej. Jednak, gdyby Kropiwnicki nie został odwołany, swoje mandaty musieliby złożyć radni. – Takie rozwiązanie byłoby najprostsze, ale do tego potrzebowaliśmy 3/5 głosów rady, których nie mieliśmy – mówi Bartosz Domaszewicz, radny Platformy.
Sojusz nie chciał ryzykować, że zostanie uprzedzony, bo o referendum przygotowywał się od wiosny, bo niczym kończyły się skargi do wojewody i premiera, że prezydent Jerzy Kropiwnicki nie wykonuje uchwał rady miejskiej. – Przed wakacjami rozmawialiśmy z ludźmi co sądzą o naszym pomyśle, szukaliśmy sprzymierzeńców wśród związków zawodowych i organizacji pozarządowych – mówi Dariusz Joński, pełnomocnik inicjatora referendum i szef klubu radnych SLD w radzie miejskiej.
Po incydentach z „czapką” strażnika miejskiego i odwołaniu dyrektora Brzozy działacze SLD uznali, że nadszedł najlepszy moment. – Do zorganizowania referendum trzeba wykonać gigantyczną pracę – dodaje Joński. – Zebraliśmy 40 tys. podpisów, a na zdobycie brakujących mamy czas do końca października.
Jeśli sojusz poprze 62 tysiące łodzian, referendum odbędzie się w styczniu. – My mówimy otwarcie: dość rządów Kropiwnickiego, a Platforma albo poprze nas albo nie lubianego przez łodzian prezydenta – mówi nie bez satysfakcji radny Jarosław Berger.