– Po niedawnym orzeczeniu Trybunału Praw Człowieka w sprawie Kononow przeciw Łotwie możliwe jest zarzucenie władzom Federacji Rosyjskiej, że nie ściga sprawców zbrodni katyńskiej, która nie ulega przedawnieniu – mówi „Rz” dr Ireneusz Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN, jeden z autorów polskiej skargi katyńskiej.
[srodtytul]Można karać po latach[/srodtytul]
Takiego zarzutu w skierowanym do Strasburga pozwie krewni zamordowanych oficerów i policjantów dotąd nie formułowali. Problemem był upływ czasu. Polaków zamordowano w 1940 r., a Europejski Trybunał Praw Człowieka rozpatruje skargi dotyczące okresu, od jakiego dane państwo związane jest jego jurysdykcją, czyli od momentu przystąpienia do Rady Europy i związania się Europejską Konwencją Praw Człowieka. W przypadku Rosji, przeciw której występują polscy krewni ofiar NKWD, jest to dopiero rok 1998. Wyjątkiem były niemieckie zbrodnie wojenne.
Ale wyrok Trybunału w sprawie 87-letniego dziś Wasilija Kononowa to przełom. 17 maja strasburscy sędziowie po raz pierwszy jasno stwierdzili, że nie ulega przedawnieniu zbrodnia wojenna popełniona nie przez Niemca, ale żołnierza sowieckiego, czyli członka ówczesnej koalicji antyhitlerowskiej.
Urodzony na Łotwie Kononow w 1944 r. jako partyzant współpracujący z Armią Czerwoną pacyfikował łotewską wieś Mazie Bati. W odwecie za wydanie Niemcom 12 partyzantów zamordowano tam pięciu mężczyzn i trzy kobiety, w tym jedną w ciąży. Łotysze traktują tę tragedię jako zbrodnię wojenną, popełnioną przez sowieckich okupantów.