Urszula i Czesław Grzelakowie, agnostycy z Sobótki w Wielkopolsce, w 2002 r. poskarżyli się Trybunałowi Praw Człowieka w Strasburgu, że ich syn Mateusz nie mógł uczęszczać na lekcje etyki. W trzech szkołach, w których się uczył, takich zajęć nie było. Według rodziców chłopca dyskryminowano też w szkole, gdyż nie chodził na religię.
Strasburscy sędziowie orzekli wczoraj, że Polska naruszyła art. 14 europejskiej konwencji praw człowieka zakazujący dyskryminacji i art. 9 gwarantujący wolność myśli, sumienia i wyznania. Trybunał wytknął, że uczniowie wybierający religię mają na świadectwie ocenę, a niewierzący – kreskę w rubryce „religia/etyka”, co ujawnia ich przekonania. Według sędziów także wynikający z rozporządzenia ministra edukacji z 2007 r. próg minimum siedmiu uczniów, dla których zajęcia z etyki są organizowane, jest zbyt wysoki.
Trybunał nie przyznał Grzelakom 150 tys. euro zadośćuczynienia, którego się domagali. Ale, jak twierdzi dr Ireneusz Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN, Polska musi respektować wyrok. – Gdybyśmy nie zmienili zakwestionowanych regulacji, przy okazji kolejnych podobnych wniosków do Trybunału sędziowie mogliby np. przyznawać skarżącym wysokie odszkodowania – tłumaczy.
Lekcje etyki oferuje tylko ok. 2,5 proc. szkół. Jak MEN zamierza to poprawić? – Nie wiemy, jak z kosztami poradzą sobie samorządy, na które spada obowiązek organizowania grup międzyszkolnych – odpowiada rzecznik resortu Grzegorz Żurawski.
Według MEN rodzice rzadko upominają się o zajęcia z etyki. – Tak się dzieje, bo nie ma alternatywy, nawet informacji o zajęciach z etyki, i ludzie się do tego przyzwyczaili – mówi Elżbieta Czyż z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, organizacji, która przystąpiła do skargi Grzelaków.