– Dowódca kazał mi sfabrykować dokumentację potwierdzającą, że szkolenie się odbyło. Miało z niej wynikać, że rozpoczęło się w piątek 20 listopada, trwało przez cały weekend, a zakończyło w poniedziałek. Faktycznie szkolenia nie było, dokument powstał w poniedziałek, mimo to ppłk Mirosław Gumny, wiedząc, że to fałszerstwo, podpisał go – mówi Warchocki.
[srodtytul]Prokuratura odmawia[/srodtytul]
Wkrótce chorąży złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w Wojskowej Prokuraturze Garnizonowej w Bydgoszczy. Ta jednak odmówiła wszczęcia śledztwa. Powód? Zarówno dowódca, jak i pozostali dwaj żołnierze – szkolący i uczestnik szkolenia (oprócz chor. Warchockiego brał w nim udział jeden żołnierz) stwierdzili, że zostało przeprowadzone. Prokurator dał im wiarę.
Tę wersję wspiera inowrocławski pułk. – Dokumentacja na temat szkolenia kompleksowego, w okresie, o którym mówimy, nie została sfabrykowana. Sprawę badała (na zlecenie prokuratury) Żandarmeria Wojskowa z Bydgoszczy i nie dopatrzyła się uchybień – mówi „Rz” mjr Dariusz Świech pełniący obowiązki rzecznika prasowego jednostki.
Ale wątpliwości pozostały. Przesłuchiwani nie potrafili sobie przypomnieć daty szkolenia, a śladu po tym wydarzeniu nie było w tak zwanym rozkazie dziennym. Dowódca eskadry tłumaczył to przeoczeniem. Zeznał też, że dokumentacja ze szkolenia została zgodnie z prawem zniszczona (dokumentację zwyczajowo niszczy się jakiś czas po szkoleniu). W prokuratorskim uzasadnieniu czytamy m.in.: ,,Nawet w przypadku uznania za wiarygodną okoliczność, o której zeznał chor. Dariusz Warchocki, że odwołano pojedyncze zajęcia teoretyczne w ramach szkoleń, to fakt taki nie wskazuje jeszcze, że ppłk Mirosław Gumny polecił podległym sobie żołnierzom przygotowanie całej dokumentacji szkoleniowej, która miała zawierać nieprawdziwe dane”.
Chor. Warchocki przyznaje, że do prokuratury nie zaniósł nagrań. Dlaczego? – Obawiałem się, że i tak nic z tego nie będzie. Już wcześniej miałem do czynienia z tą prokuraturą – mówi.