– Różyczka, patrz na tatę – śmieje się Władysław Szwak. Dziewczynka podskakuje na kolanach mamy. Odwraca wzrok. Po chwili i ona wybucha śmiechem. Siedzimy przy stole w dużym pokoju. Ale tylko przez chwilę. Bo Szwak chce pokazać dom. Tutaj kuchnia, tu nowa łazienka, a tu śpi Róża. – Wszystko czyste i wysprzątane – chwali się. – Ale tamta graciarnia została. Jakoś tak... – wskazuje na zamknięte drzwi, za którymi jest niezamieszkany pokój.
Kiedy rozmowa schodzi na proces, Szwak zaczyna się denerwować. – A tak, znów jakiś sąd ma być... Ja nie wiem, czy pojadę, bo znów się zdenerwuję, wygarnę im i jeszcze mnie zamkną. Czego oni od nas jeszcze chcą? Przecież dzieciom tu dobrze – gorączkuje się. Po chwili dodaje cicho: – Ale chyba nam ich nie zabiorą, co?
[srodtytul]Rok w zawieszeniu[/srodtytul]
O tej sprawie miała okazję usłyszeć cała Polska. W lipcu 2009 r. Sąd Rejonowy w Szamotułach odebrał Wioletcie Woźnej i Władysławowi Szwakowi nowo narodzone dziecko. Oparł się na opiniach kuratora i pracowników szpitala. Wynikało z nich, że matka małej Róży jest apatyczna i niezaradna, ojciec stary i pochłonięty pracą, a w ich domu w Błotach Wielkich panuje bałagan. Wniosek: dziecko nie będzie miało warunków do prawidłowego rozwoju.
Po nagłośnieniu sprawy przez media sąd zmienił zdanie. Pozwolił, by dziewczynka wróciła do biologicznych rodziców. Nakazał jednak, by opieka społeczna i kurator objęli rodzinę szczególnym dozorem. Nie rozstrzygnął definitywnie o przyszłości Róży. Nadal bowiem aktualny pozostał wniosek o pozbawienie Szwaka i Woźnej praw rodzicielskich. I to nie tylko do Róży, ale i trojga pozostałych dzieci. Pierwsza rozprawa odbędzie się dziś.