– Dzięki nim kandydaci mogą dać się zapamiętać wyborcom, a bez tego nie mają co liczyć na sukces – wtóruje mu Joanna Gepfert, specjalistka od wizerunku politycznego. Dodaje, że oryginalne spoty wyborcze podchwytują lokalne media, dzięki czemu kandydat zyskuje jeszcze większy rozgłos. Jej zdaniem takie reklamy lepiej trafiają do mieszkańców dużych miast. – Trzeba jednak pamiętać, do kogo się taką reklamówkę adresuje. Jeśli są to głównie młodzi wyborcy, to wszystko jest OK. Jeśli natomiast są to głównie emeryci, lepiej postawić na tradycyjne formy prowadzenia kampanii – radzi.
Ale szokować chcą także kandydaci z mniejszych miast. Dziennikarz Kamil Nowak, który startuje na prezydenta Kędzierzyna-Koźla (Opolskie), trafił na czołówki ogólnopolskich portali. Dlaczego? Bo wystartował z hasłem „Nikt ci tego nie da, ile ja ci naobiecuję”. Na swoim profilu w portalu społecznościowym Facebook obiecuje m.in. ubikacje dla gołębi i meneli, galerię handlową na każdym osiedlu, darmowy bigos w lokalnej restauracji, trzy baseny w Kłodnicy, zawrócenie Odry i Linety, refundację podróży dookoła świata oraz wiatraki na każdym skrzyżowaniu. – Standardowe myślenie wygląda następująco: kandydaci różnią się tym, ile kto naobiecuje. Postanowiłem więc obiecać jak najwięcej – tłumaczył w rozmowie z portalem Politykier.pl. Zastrzegł, że obietnic nie zamierza spełniać, bo wie, iż nie wygra.
Ale w internetowym sondażu www.kkozle24.pl był wczoraj na trzecim miejscu (z sześciu kandydatów), mając 16,2 proc. poparcia. A na Facebooku powstał już jego profil fanowski.
[srodtytul]Facebook i Twitter[/srodtytul]
– Ludzie, którzy wchodzą do polityki, widzą, że sieć daje im olbrzymie możliwości bezpośredniego kontaktu z wyborcami, wyrównania szans z tymi przeciwnikami, którzy funkcjonując na co dzień w polityce, mają regularny dostęp do klasycznych mediów. Stąd popularność portali społecznościowych – ocenia dr Maria Nowina-Konopka, ekspert ds. demokracji w sieci.
I choć jeszcze w 2005 r. politycy omijali je szerokim łukiem, to teraz chętnie promują się na Facebooku czy komunikatorze Twitter. Jednym z bardziej aktywnych w sieci jest Czesław Bielecki, kandydat na prezydenta Warszawy popierany przez PiS. Jak informowała „Rz”, swój sztab wyborczy utworzył z wolontariuszy, których pozyskał dzięki dyskusjom na Facebooku.