Osiem tysięcy kilometrów. Syberia – Mongolia – Chiny – Tybet – Nepal – Indie. Bezkresna tajga, rwące górskie rzeki, spękana od słońca pustynia Gobi i zaśnieżone przełęcze Himalajów. Kilkudziesięciostopniowe upały i silne mrozy. Ulewne deszcze i burze piaskowe.
Trzech polskich podróżników pokonało trasę, którą podczas wojny przeszedł wraz z towarzyszami Witold Gliński, młody polski uciekinier z sowieckiego łagru.
– To było chyba najtrudniejsze pół roku w moim życiu – powiedział „Rz” Tomasz Grzywaczewski po wylądowaniu na lotnisku w Warszawie. – Ekstremalne warunki zmuszały nas do olbrzymiego wysiłku. Na Syberii przebijaliśmy się przez dziewiczą tajgę, całymi tygodniami nie spotykając człowieka. Na pustyni Gobi, którą pokonaliśmy rowerami, koła grzęzły w wydmach, a temperatura przekraczała 40 stopni. W Himalajach brakowało nam tlenu, a rano budziliśmy się oszronieni.
Podróżnicy spędzali noce pod gołym niebem, ale często przyjmowali ich w swoich domach mieszkańcy krajów, przez które szli: Jakuci, Mongołowie, Chińczycy czy Tybetańczycy. Polacy wszędzie wywoływali sensację.
– Fetowano nas jak bohaterów, na naszą cześć urządzano sute przyjęcia – opowiada Bartosz Malinowski.