– Oj lało się kiedyś panienki wiadrami! Żadna sucha nie wróciła do domu, ale za to potem szybko mężów poznawały – tak wspomina śmigusa-dyngusa Józef Kowalczyk spod Białegostoku.
Tradycja oblewania się w Poniedziałek Wielkanocny jest jednym z najbardziej znanych świątecznych zwyczajów. – Wiosna to moment budzenia się przyrody do życia, odnowienia świata. Oblewając się w tym czasie, ludzie rozpoczynali nowe życie, dokonywali oczyszczenia z brudu i grzechu – wyjaśnia Robert Piotrowski, etnograf z Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Dlatego każdy szanujący się gospodarz o świcie polewał swą ziemię wodą, licząc na obfite plony. Przed Wielkanocą zaś malował cały dom. – W wielu miejscach można jeszcze spotkać ludzi zażywających rezurekcyjnych kąpieli w wodzie źródlanej lub rzeczce – dodaje Piotrowski.
Zdaniem ks. Andrzeja Smolenia, proboszcza parafii św. Józefa w Płocku, świeckie rytuały w mieście odchodzą do lamusa. – Ale kiedy patrzę na frekwencję w kościele podczas święcenia pokarmów w Wielką Sobotę czy liczbę palm, jakie przynieśli wierni do święcenia na pamiątkę radosnego wjazdu Jezusa Chrystusa do Jerozolimy, jestem spokojny o kultywowanie wielkanocnych tradycji.
Według zwyczaju poświęcona palma chroni domy i mieszkańców przed nieszczęściem. – Ale i leczy – przekonuje Józef Kowalczyk. I wyjaśnia: – Kiedyś palmy robiło się w naszych stronach z gałązek wierzby, a kto połknął choćby kawałek bazi, gardło miał cały rok zdrowe.
Do ubiegłego roku w Pruchniku na Podkarpaciu odbywało się w Wielkanoc widowisko „Bicie Judasza". – W Wielki Czwartek około północy kukłę Judasza wieszano na drzewie. Następnego dnia ciągnięto ją do sędziego, który wymierzał 30 uderzeń symbolizujących 30 srebrników, za które Judasz zdradził Jezusa. Na koniec dzieciaki ciągnęły kukłę nad rzekę, odcinały jej głowę i wrzucały do wody – opowiada Janusz Kochanowicz z Pruchnika.