Naukowcy i politycy – uczestnicy dwudniowej konferencji "Unia Europejska – dylematy XXI wieku", zorganizowanej przez Obserwatorium Rozwoju Regionalnego małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego – zastanawiają się, co czeka Wspólnotę za kilkadziesiąt lat.
– Padają ostatnie bastiony moralności chrześcijańskiej i wartości mieszczańskich, a Europie brak pomysłu na przyszłość – stwierdził prof. Roman Galar, uczestnik panelu "Atlantyda czy utopia – UE w III dekadzie XXI wieku". Jego zdaniem Wspólnota musi rozdawać stanowiska i dotacje, by zdobyć poparcie. – Potrzebujemy euroheroizmu – przekonywał, bo obywatele nie chcą np. rezygnować z wygód kosztem posiadania większej liczby dzieci.
Michał Boni, szef zespołu doradców strategicznych premiera, wierzy w politykę Unii Europejskiej, która pomaga zmniejszać różnice między biednymi a bogatymi.
– Wiadomości o śmierci Europy są przesadzone – zapewnia także prof. Witold Orłowski, członek Rady Gospodarczej przy Premierze. – To nie Europa czy USA się cofają. Chiny czy Indie wracają po prostu na swe miejsce. Takie, jakie zajmowały tysiąc lat temu.
Chiny – jego zdaniem – nie będą się już rozwijać w takim tempie jak dotąd. Choćby dlatego, że nie wystarczy konsumentów, którym mogłyby sprzedawać coraz więcej wyrobów. Scenariusz dezintegracji Europy jest według ekonomisty możliwy. Przestrzega jednak przed zbytnią wiarą w długoterminowe prognozy. – Historyczna analiza takich przewidywań wskazuje, że zwykle się nie potwierdzały – mówi.