Dorota Kania (dziś w „Gazecie Polskiej") i Bertold Kittel (dziś w TVN) poskarżyli się Europejskiemu Trybunałowi Praw Człowieka, gdy przed polskimi sądami przegrali proces cywilny, wytoczony im przez Marka Siwca. Ówczesny szef BBN, dziś europoseł wytoczył go po artykule z 1997 r., w którym dziennikarze „Super Expressu" napisali, że miał dostać od polskiego biznesmena ze szwedzkim paszportem – Włodzimierza Wapińskiego - mitsubishi pajero za ponad 100 tys. dolarów.
Luksusowym autem zainteresowała się warszawska prokuratura, bo zostało Siwcowi skradzione. Minister odmówił rozmowy z „Super Expressem" o samochodzie, a dziennikarze napisali tekst zatytułowany: „Warszawska prokuratura ustaliła: minister wziął". Wydrukowali też pytania do Siwca, dociekając, „czy przyjmując taki prezent, nie zaciągnął długu wdzięczności u Wapińskiego, znajomego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego".
W 2001 roku Siwiec wygrał proces o naruszenie dóbr osobistych, ale sąd przyznał mu jedynie 10 tys. zł zadośćuczynienia, a nie 300 tys., jakich żądał. Polityk przekonywał, że auto dostał jedynie "na krótkie użytkowanie", a Wapiński, znajomy, prosił go o dostarczenie pojazdu do Austrii, gdzie wybrał się na narty.
Zarówno sąd I instancji, jak i sąd apelacyjny uznały jednak, że dziennikarze działali w interesie publicznym i dochowali należytej staranności, pisząc tekst.
W 2004 roku Sąd Najwyższy odrzucił ich skargę kasacyjną. - Zaważył tytuł i druk tekstu na pierwszej stronie – mówił wtedy reprezentujący dziennikarzy mecenas Grzegorz Rybicki.